Witam wszystkich :) Rozdział wyjątkowo pojawia się
dzisiaj, ze względu na to, że jutro niestety, mogłoby zabraknąć mi czasu na
jego wstawienie, a nie chciałabym Was już na samym początku zawieść :) Serdecznie
dziękuje za wszystkie komentarze :) Korzystając z jednej z sugestii, chciałam zapytać czy znacie jakąś
osobę, która mogłaby i miała czas, ochotę, aby zostać moją betą :) ? Jak pewnie
zauważyliście zmienił się wygląd bloga :) Podoba się Wam ? :) czekam jeszcze na
odpowiedź jednej z szabloniarni o
wykonanie indywidualnego projektu do mojego opowiadania :) ale ten przejściowy
szablon również mi się podoba, mam nadzieję,
że Wam też :)
gorąco pozdrawiam Wasza Dreamer
Pędził jak oszalały, modląc się, żeby
przeżyła. Kiedy wpadł do Munga, recepcjonistka od razu go poznała. Nie musiał
jej długo namawiać, aby pokazała mu, w której sali leży Hermiona. Stanął przed
szybą, uważnie przyglądając się jej twarzy. Cała poobijana. Brązowe loki
rozsypane były po całej poduszce, sińce pod oczami jeszcze bardziej podkreślały
bladość cery. Ręce pokryte były kilkunastoma siniakami, a prawe przedramię
usztywnione było w gipsie. Jej delikatne ciało podłączone było do mnóstwa maszyn,
które, jak wywnioskował, utrzymywały ją obecnie przy życiu. Jej klatka
delikatnie się podnosiła i opadała, dając znać, że pacjentka wciąż walczyła i
żyła.
Przez całe swoje życie nie
odczuwał tylu uczuć, co w tym właśnie momencie. Od złości przez strach, miłość,
a nawet radość z powodu tego, że kobieta żyła. Wszystko się w nim gotowało.
Dopiero po kilku minutach
zauważył, że ktoś czuwał przy jej łóżku. Dobrze zbudowany, wyniosły brunet
siedział na krześle w rogu pokoju i wyraźnie znudzony czytał gazetę. Chwile mu
zajęło, zanim połączył fakty. Żona znanego biznesmana. To musiał być jej mąż, o
którym nie chciała wspominać. Przyglądał się im jeszcze chwilę przez
przeszklone drzwi, po czym odwrócił się i ruszył powolnym krokiem do recepcji,
aby uzyskać jakiekolwiek informacje dotyczące zdrowia Hermiony. Zamyślony wpadł
na lekarza — niskiego, odrobinę otyłego staruszka. Po krótkiej rozmowie okazało
się ,że był to jeden z chirurgów, którzy przeprowadzali operację Hermiony.
— Dzień dobry — przywitał
się jak na arystokratę przystało wyciągając dłoń w kierunku doktora.— Czy mógłby mi pan powiedzieć, co z
dziewczyną spod siódemki?
Początkowo lekarz nie
chciał udzielić żadnych wiadomości o stanie zdrowia swojej pacjentki, ale gdy
blondyn nalegał, tłumacząc, że przyjaźni się z kobietą od czasów szkolnych, ten
się zlitował.
— Jej stan jest stabilny. Miała
naprawdę dużo szczęścia, bardzo dużo szczęścia — powtórzył, kiwając z
roztargnieniem głową. — Wszystko mogło skoczyć się tragicznie. Jak na upadek ze
schodów odniosła liczne obrażenia. Czekamy teraz aż się obudzi i wtedy odłączymy aparaturę —
zakończył wypowiedź i odszedł.
Ogromna ulga, jaką poczuł
blondyn, była nie do opisania. Był tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy dotąd.
Będzie żyła. Wszystko z nią w porządku. Gdy po dłuższej chwili zorientował się,
że stoi na środku korytarza i uśmiecha się sam do siebie, zwracając przy tym
uwagę osób wokół, postanowił wrócić do domu.
Siedząc w swoim gabinecie,
starał się zająć strategią gry na najbliższy mecz quidditcha, który miał się odbyć za dwa tygodnie. Jednak
jego głowę zaprzątała myśl, jakim cudem po upadku ze schodów, Hermiona odniosła
aż tak poważne obrażenia. Jego wątpliwości dodatkowo podsycił lekarz, kiedy
opowiadał mu o jej stanie.
Postanowił zadzwonić do
swojego dawnego kolegi, który pracował obecnie w Biurze Aurorów, żeby
dowiedzieć się czegoś więcej.
— Siema, Stan — przywitał
się. — Co tam u ciebie słychać?
— Kopę lat, Smoku. — Usłyszał
po drugiej stronie słuchawki. — Leci, powoli leci. A u ciebie?
— Też dobrze.
Walić
prosto z mostu czy nie?,
zastanawiał się Draco. A co mi tam…
— Słuchaj, stary, powiedz
mi — wiesz może coś na temat wypadku żony tego biznesmena? — powiedział na
wydechu, myśląc, że kolega zacznie zadawać niezręczne pytania, jednak ten tylko
odpowiedział:
— Wiesz co, powiem ci, że
była to dość dziwna sprawa — odparł niepewnie. — Mieszkanie wyglądało jakby
ktoś wyczyścił je ze wszystkiego — prychnął.
Draco mógł sobie wyobrazić
jak na postarzałej twarzy jego znajomego pojawia się irytacja.
— Wyobraź sobie, że nie
znaleźliśmy żadnych odcisków palców, dosłownie, stary, ŻADNYCH — powtórzył. — Nawet
samej pokrzywdzonej.
Dziwne, pomyślał Malfoy.
— A czemu w ogóle pytasz?
— A czytałem o tej
kobiecie w gazecie, a że chodziłem z nią do szkoły, to się tym zainteresowałem — skłamał gładko.
— Powiem ci jeszcze, że
wpłynęło odgórne polecenie zamknięcia sprawy po mimo wielu poszlak — dodał Stan,
przyciszając głos, aby nikt go nie usłyszał.
— Jakich poszlak? —
zapytał zaintrygowany blondyn, a jego ciało napięło się w oczekiwaniu na
odpowiedź.
— No po za tymi odciskami
to, po pierwsze — jakieś piętnaście minut przed skontaktowaniem się z Mungiem,
jej mąż dzwonił do swojego adwokata, a rzekomo byli razem przez cały czas, po
drugie jej kurtka, którą udało się mi zabezpieczyć, zanim jego adwokat wywalił
nas z domu, była rozdarta, a na schodach nie było niczego, o co mogłaby się
zahaczyć, a nie sądzę, żeby jakakolwiek kobieta chciała wyjść w rozdartej
kurtce, a po trzecie jeden z lekarzy, którzy przyjechali na miejsce, zaraz po
nas powiedział, że to niemożliwe, by przez upadek ze schodów, odniosła takie
obrażenia twarzy. Kolejną rzeczą było jej nienaturalne ułożenie ciała. — Ton
jego głosu wyraźnie wskazywał na to, że mężczyzna był zły. – Mówię ci, stary,
ta sprawa śmierdzi na kilometr, ale sam Minister Magii wydał nakaz zamknięcia
jej. No ale takie życie, co zrobisz.
— No tak, miejmy tylko nadzieję,
że z tego wyjdzie — dodał Draco, starając się opanować drżenie głosu.
— Z tego, co słyszałem,
jej stan jest stabilny, więc nie martw się, Smoku, będzie dobrze — powiedział. —
A teraz wybacz, ale muszę kończyć. Przy okazji to nie zmieniłeś zdania, co do
mojej propozycji? — zaśmiał się. — Może jednak zrezygnujesz z bycia gwiazdą na
rzecz służby dla kraju?
— Znasz moje zdanie, Stan —
odpowiedział Draco rozbawiony kolejną próbą przekonania go do wstąpienia w
szeregi Aurorów.
— Taaa… Musimy wyskoczyć
kiedyś razem na piwo, to wtedy jeszcze pogadamy i koniecznie podrzuć mi
koszulkę z twoim autografem dla syna, jest twoim ogromnym fanem. Trzymaj się.
— Nieugięty jak zawsze —
zaśmiał się Draco. — Dzwoń, jak znajdziesz chwilę, a koszulkę zaraz wyślę sową.
Trzymaj się — zakończył rozmowę blondyn.
Wiedział,
że nie zostawi tak sprawy Hermiony. Może ten cały mąż biznesman ma wpływy, ale
on miał większe i choćby miał stanąć na głowie, to dowie się, co się stało…
Hermiona obudziła się
tydzień po sylwestrze. Olivier od razu zabrał ją do domu. Tam poinformował o
oficjalnej wersji jej wypadku i zagroził, że ją zabije, jeżeli prawda
kiedykolwiek ujrzy światło dzienne.
Miesiąc później wszystko
wróciło do normy. Jej kochany mąż zajął się jakąś bardzo ważną transakcją i
praktycznie nie bywał w domu. Oczywiście wiedziała, że to nie była jedyna
przyczyna jego nocnych nieobecności, ale co mogła zrobić.
Pewnego lutowego popołudnia
dostała wiadomość od Oliviera, że nie będzie go kilka dni, ponieważ leciał do
Nowego Jorku, by podpisać jakąś umowę. O mało nie skakała z radości po
przeczytaniu tego smsa.
Ubrała się i wyszła z domu
do swojej ulubionej kawiarenki, licząc skrycie na to, że pod zaczarowanym
sklepieniem uda się jej spotkać Draco. Niestety, los nie był aż tak łaskawy i
musiała zadowolić się jedynie grzanym piwem. Jednym, potem następnym i jeszcze kolejnym.
Po czwartym straciła już rachubę.
Kiedy kelner zauważył, że
kobieta wyraźnie nie była w stanie sama wrócić do domu, postanowił zamówić jej
taksówkę. Gdy kierowca zapytał się, gdzie ma ją zawieść, ta lekko wstawiona
powiedziała, że chce do domu Dracona Malfoya, gdziekolwiek on by nie był.
Taksówkarz trochę zdziwiony postanowił zawieść kobietę tam, gdzie chciała.
Rozpoznając w niej Hermionę Granger, stwierdził, że na pewno się znają z panem
Malfoyem, a jako taksówkarz doskonale znał adresy sławnych ludzi.
Fajny rozdział ciekawe co powie Malfoy? Pisz dalej zarąbisty blog.
OdpowiedzUsuńStrasznie szybko czas leci, a to jest dopiero trzeci rozdział... Może trochę zwolnij? ;)
OdpowiedzUsuńOgółem jest dobrze, jedynym zastrzeżeniem jest to, że za szybko wszystko się dzieje, ale mi w sumie też to piszą, więc wychodzę na hipokrytkę. Chyba. ;)
Nie mogę się doczekać dalszego ciągu i trzymam kciuki, że każdy kolejny rozdział będzie lepszy od poprzedniego. ;)
Nie znam bet, ale możesz znaleźć pomoc pod adresem: http://dramione-gdy-jestesmy-sami.blogspot.com/2015/02/pilne-poszukiwania.html
Ja tam znalazłam swoją betę i jak na razie nie narzekam. ;)
Życzę weny! :D
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
dziękuję Ci bardzo :) wszystko dzieje się tak szybko, ponieważ opowiadanie będzie miało około 10 rozdziałów maksymalnie :) chyba, że mnie poniesie przy ostatnich, ale ogólny zarys mam zrobiony na 10 :) pozdrawiam :)
UsuńŚwietny rozdział! Tyle akcji, dużo Draco (bardzo słodkiego ♡) i świetnie opisanych emocji. Końcówka najlepsza *.*
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, co będzie dziać się w kolejnych częściach ;)
Gorąco pozdrawiam i życzę duuuużo weny! Johanna Malfoy :*
Bardzo dobry rozdział! ;) szkoda że taki krótki może napsialabys więcej o odczuciach Hermiony. Może coś z perspektywy Oliwiera?;) Jeśli chcesz uwzglednij to ;) Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny!;)
OdpowiedzUsuńJulka
Co za c.. No dobra nie bede przeklinac ale oby ten bydlak zdechl w męczarniach!!!!
OdpowiedzUsuńTaki kochany Draco.. świetnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam