Witam
wszystkich :)
Przed
Wami V rozdział opowiadania :) Jako że niektórzy z Was byli zawiedzeni, że nie
opisałam zaręczyn naszej głównej pary w dzisiejszej części Wam to zrekompensuję
w formie wspomnień jednego z bohaterów :) Mam nadzieję, że się spodoba :)
Miłego czytania i do następnego.
Pozdrawiam
Dreamer
—
W wyniku zaistniałych okoliczności będę zastępowała sędziego Odeela —
powiedziała młoda sędzina. — Wszystkie aspekty sprawy zostały mi już
przedstawione. Teraz proszę pana Alexa Glovera o kontynuację. Brunet
powoli wstał i skierował się do miejsca, z którego miał zeznawać.
—
Słucham, panie Glover — dodała z poważna miną, intensywnie przyglądając się
mężczyźnie, który stał naprzeciwko niej.
— Wszystko zaczęło się dobre 10 lat temu — zaczął Alex. Opowiadał o wszystkim, o każdym przekręcie, o każdym porwaniu, o morderstwach na zlecenie. Na sam koniec spojrzał na Hermionę i lekko się uśmiechnął. — Pytaliście mnie, czy byłem kiedykolwiek świadkiem maltretowania Hermiony przez Oliviera. — Zniżył głos. — Nie byłem. — Spuścił głowę. — Ale widziałem każdy siniak, każdą ranę i nie zrobiłem nic. — Spojrzał głęboko w oczy Hermiony. — Byłem tchórzem. Tylko dlatego, że Olivier zagroził, że zabije moją żonę i córkę. — Przy tych słowach odwrócił się w stronę męża Hermiony. — Zastanawiałeś się, czemu nie było mnie przez ostatni czas w firmie i przy tobie — prychnął, powoli wypowiadając każde słowo — Załatwiałem swojej rodzinie bezpieczne miejsce, w którym teraz mieszkają — warknął. — Gdzie ty ich nigdy nie znajdziesz — dodał ciszej. Popatrzył znowu na brunetkę i westchnął. — Przepraszam, Hermiono, przepraszam, że dopiero teraz odważyłem się ci pomóc — zakończył.
Kobiecie
popłynęły łzy po policzkach. Wszyscy. Wszyscy bez wyjątku zdawali sobie sprawę,
że ten człowiek właśnie podpisał na siebie wyrok śmierci. Jego zeznania trwały
około godzinę. Na każde słowo miał papiery, przelewy, zdjęcia, które
potwierdzały wszystko, co mówił. Hermiona widziała wściekłość Oliviera.
Wiedziała, że będzie chciał się zemścić, a nade wszystko zdawała sobie sprawę z
tego, co Aleks właśnie dla niej zrobił. Uratował ją przed pewną śmiercią. Nie
miała wątpliwości, że gdyby wróciła do domu Oliviera, jej mąż odpowiednio
ukarałby ją za wszystko.
Adwokat
lekko szturchnął ją w ramię i jej brązowe, ciepłe tęczówki skrzyżowały się z
zimnymi, zielonym tęczówkami jej byłego męża. To był koniec ich
małżeństwa. Sędzia zarządził trwały rozpad małżeństwa Oliviera oraz
Hermiony Webber i przywrócił kobiecie panieńskie nazwisko. Natomiast, co się tyczy
Oliviera, prokurator wytoczył mu sprawę za prowadzenie siatki przestępczej.
Groziło mu dożywocie. Wszystko skończyło się dobrze. Jednak Webber nie byłby
sobą, gdyby na koniec nie dodał czegoś od siebie. W momencie, gdy wszyscy już
wstali, Hermiona spojrzała na niego po raz ostatni, a on z zawziętym i
nienawistnym spojrzeniem wyszeptał:
—
Zawsze będziesz moja…
Nieprzyjemny
dreszcz przeszedł ją po plecach, jednak już po chwili stanął koło niej Draco i
mocno ją przytulił. Zapomniała o wszystkim. Ten rozdział był już dla niej
zamknięty.
Od
tamtej rozprawy minęły dwa lata. Hermiona zaprzyjaźniła się z Alexem, który
razem z rodziną stał się stałym bywalcem w rezydencji, w której mieszkała teraz
z Draco. Mimo ciążącej nad nim kary za zeznawanie przeciwko mafii, Alex wydawał
się być szczęśliwy. Kiedy po roku uciekania okazało się, ze złapano wszystkich
członków szajki Oliviera i posadzono ich na dożywocie, razem z rodziną wrócił
do Hedrow. Hermiona była szczęśliwa, mając przy sobie wszystkie bliskie jej
osoby. Najbardziej jednak cieszył ją fakt, że już za dwa tygodnie stanie na
ślubnym kobiercu i tym razem zrobi to z mężczyzną, który w pełni na nią
zasługiwał. Odkąd byli razem, blondyn starał się wynagrodzić jej wszystkie
trudne chwile, które przeżyła przy Olivierze.
—
Hermiono, pokażesz mi wreszcie swoją sukienkę — marudziła jej Kate. — Przecież
swojej druhnie możesz pokazać.
—
No dobrze, chodź — powiedziała zrezygnowana do żony Alexa. — A ty się nawet
stąd nie ruszaj. — Pogroziła palcem blondynowi, który też był bardzo ciekawy
jej wyboru.
—
Dobra, dobra — prychnął niezadowolony.
—
Ja go przypilnuję — zaśmiał się Alex.
Kobiety
udały się do garderoby brunetki. Odkąd Hermiona zawiesiła w niej sukienkę,
stała zamknięta na klucz, który kobieta nosiła zawsze ze sobą. Kilka nieudanych
prób Dracona, aby zobaczyć sukienkę, uświadomiły ją, że jedynie wisząc na jej
szyi, klucz był bezpieczny.
Powoli
odsunęła drzwi szafy i wyciągnęła z niej białą suknię.
—
Jest przepiękna — szepnęła oczarowana Kate.
Rzeczywiście
sukienka była idealna. Cała zrobiona ze zwiewnej koronki wyszywanej drobnymi,
mieniącymi się kryształkami swarovskiego. Plecy były odsłonięte przez głęboki,
trójkątny dekolt, który kończył się delikatną kokardką z długimi tasiemkami
sięgającymi do połowy trenu mającego dwa metry długości. Sukienka miała również
grube ramiączka z gipiury. Od linii kolan była lekko poszerzona, tworząc fason
syrenki. Dodatkowo uroku dodawały jej satynowe guziczki, ukrywające zamek.
Odcień kości słoniowej idealnie pasował do koloru skóry przyszłej panny młodej.
—
Cieszę się, że ci się podoba — powiedziała brunetka. — A teraz ją chowam,
zobaczysz ją dopiero za dwa tygodnie — dodała roześmiana, kiedy Kate po prostu
zawiesiła się nad podziwianiem jej sukni.
Dni
leniwie mijały, przynosząc coraz cieplejszą pogodę. Dwudziestego pierwszego
czerwca, słońce świeciło wysoko na sklepieniu nieba. Dzień był piękny,
dokładnie taki, jaki wymarzyła sobie Hermiona. Draco od rana chodził
niecierpliwie po domu, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Jego narzeczona była na
tyle zabiegana, że nie zauważyła jego zdenerwowania przed uroczystością.
Postanowił
wybrać się na przejażdżkę. Ubrał skórzaną kurtkę i ruszył w stronę garażu,
gdzie pod ciemnym materiałem spoczywał jego piękny, potwór — jak zwykła go
nazywać Hermiona. Czarna karoseria zabłysła, kiedy blondyn ściągnął
zakrywający ją materiał. Ducati 1098s. Jego druga miłość. Czerwona rama
dodawała motocyklowi drapieżności. Uwielbiał to uczucie wolności, kiedy dodawał
gazu. Motor pozwalał mu się zupełnie odprężyć. Powoli wyprowadził maszynę na
kamienisty podjazd i ruszył przed siebie. Nawet nie zdawał sobie sprawy gdzie
jechał, dopóki nie zdjął kasku. Mimowolnie uśmiech zagościł na jego ustach. To
miejsce zawsze będzie na niego tak działało. Zgasił motocykl i odłożył kask.
Ich ławka była pusta. Postanowił na chwilę usiąść i powspominać.
Iskierki tańczyły wesoło w
oczach brązowowłosej, kiedy razem siedzieli nad wybrzeżem i oglądali zachód
słońca. Tak bardzo mu się podobała. Jej delikatna cera, błyszczące oczy,
malinowe usta, smukła sylwetka. Nie tylko była ładna, ale i inteligentna. Już
nie pamiętał, żeby przy kimś czuł się tak dobrze, jak przy niej. Była jego oazą
spokoju. Jego szczęściem. Całym światem. Tak się cieszył, że jej pomógł. Że już
nie jest dręczona i uzależniona od Oliviera.
— Kocham cię — szepnął,
delikatnie głaszcząc jej drobną dłoń.
— Draco... — odszepnęła.
— Nie musisz mi odpowiadać —
dodał od razu, nie chcąc jej naciskać.
Uśmiechnęła się do niego
czule, dotykając opuszkami palców jego policzka
— Nie wiem, kiedy to się
stało — powiedziała. — Ale wiem za to, że ja też cię kocham. — Pocałowała go
delikatnie w usta. — Pomogłeś mi odbudować dawną siebie, podałeś mi pomocną
dłoń, kiedy tego najbardziej potrzebowałam, pokazałeś mi inny, lepszy świat. —
W oczach Draco zalśniły łzy. — Nigdy ci się nie odwdzięczę — dodała, wtulając
się w jego tors.
— Już się mi odwdzięczyłaś.
Dzięki tobie jestem lepszym człowiekiem, lepszą wersją samego siebie —
powiedział, odchylając ją delikatnie, aby ujrzeć jej oczy, w których zobaczył
całą jej duszę, całe dobro, które na co dzień okazywała innym.
Sięgnął do kieszeni kurtki,
z której wyciągnął czarne, aksamitne pudełeczko. Oczy dziewczyny rozszerzyły
się w zdumieniu. Mężczyzna uklęknął przed nią na kolanie i ruchem różdżki sprawił,
że obok nich na piasku pojawiły się płatki róż układające się w napis "Czy
wyjdziesz za mnie?"
— Hermiono, wiem, że jesteś
jeszcze żoną Oliviera, jednak zostały już dwie rozprawy i oboje wiemy, że
kwestią czasu jest, kiedy przestaniesz nosić jego nazwisko — powiedział pewnym
głosem. — Chciałbym wynagrodzić ci te wszystkie lata, które z nim spędziłaś,
obiecuję nigdy cię nie skrzywdzić, zawsze być przy tobie, nawet kiedy oboje
będziemy już starzy, stetryczali i pomarszczeni — zaśmiał się, aby po chwili dodać
— Jesteś tą jedyną, jesteś moim światem. Hermiono, dla mnie zawsze będziesz
Granger, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz
moją żoną? — zakończył, uważnie przyglądając się kobiecie, po policzkach której
powoli, jedna po drugiej, zaczęły spływać łzy. Jednak wesołe iskierki tańczące
w jej błyszczących oczach powiedziały mu wszystko, co tak bardzo chciał
wiedzieć.
— Och, Draco. — Kobieta
rzuciła się w ramiona mężczyzny i mocno go przytuliła. Trwali tak kilka minut
po czym odezwał się blondyn:
— Rozumiem, że się zgadzasz?
— zapytał, uśmiechając się szeroko.
— Oczywiście — powiedziała.
— Zaczynam nowe życie, nowe, lepsze życie — dodała, uśmiechając się.
Draco za pomocą różdżki
wyczarował dwa kieliszki i szampana. Ten wieczór był początkiem ich wspólnego
życia.
Uśmiechnął
się do siebie na tamto wspomnienie. Tak się bał, że po wszystkim tym, co
przeżyła, nie będzie już chciała ponownie wychodzić za mąż. Ale jego mała,
dzielna Gryfonka niczego się już nie bała.
Spojrzał
na zegarek i stwierdził, ze najwyższa pora wracać. Hermiona by go zabiła, gdyby
spóźnił się na ich ślub. Wsiadł na motocykl i z szerokim uśmiechem ukrytym pod
kaskiem ruszył w drogę powrotną do domu.
Kiedy
wybiła godzina pierwsza popołudniu wyszedł na ogród, gdzie powoli zaczęli
schodzić się goście weselni. Ogromny kremowy namiot wypełniony był stolikami,
kwiatami i miejscem do tańczenia. Przeszedł się, sprawdzając, czy wszystko było
już zapięte na ostatni guzik. Z uśmiechem stwierdził, że jego perfekcyjna
narzeczona wszystkiego dopilnowała sama. Kate pomogła wybrać jej menu, kwiaty i
nakrycie stołów. Jednak to ona jak szalona biegała po całym ogrodzie,
kontrolując, czy na pewno wszystko jest na swoim miejscu. Nawet uspokajanie
swojej głównej druhny, jakoby wszystko już grało, nie mogło powstrzymać jej
przed sprawdzeniem tego osobiście. Kwiaty o kolorze pudrowego różu wypełniały
namiot przepięknym zapachem wiosny. Porcelana zastawa znajdująca się na stołach
nie ustępowała w niczym królewskiej zastawie. Sufit był zaczarowany, ukazując
stada kolorowych motyli latających na tle błękitnego nieba. Rozglądał się
jeszcze chwilę i zauważył co raz większą ilość gości. Nadeszła pora, aby
poszedł się ubrać. Powolnym krokiem skierował się do swojej sypialni.
Piętnaście
minut później stał już przy ołtarzu, czekając na ukochaną. Przyglądając się
Alexowi, który czule obejmował swoją żonę, wspominał, ile mu zawdzięcza. Gdyby
nie on, Hermiona nadal byłaby żoną tego psychopaty. Z rozmyślań wyrwał go marsz
weselny. Skierował wzrok na początek czerwonego dywanu, na którym stała
najpiękniejsza panna młoda, jaką kiedykolwiek świat widział. Jej puszyste włosy
były spięte w idealny kok, z którego wypłynęło kilka pasem, które swobodnie
opadały na długą szyję brunetki, która była z kolei ozdobiona łańcuszkiem z
białego złota i wisiorkiem w kształcie serca z ogromnym diamentem pośrodku.
Otrzymała go od niego na urodziny. Z uszu zwisały jej długie kolczyki, które
dokupił jej do kompletu kilka tygodni później, na święta. Delikatny makijaż
podkreślał jej urodę. Oczy ozdobiła cieniami i czarną kredką, która była lekko
rozmazana, dając efekt kocich oczu i czarny tusz maksymalnie wydłużający już i
tak długie rzęsy. Malinowa szminka była idealnie dopasowana do jej pięknej
twarzy. Sukienka idealnie podkreślała jej kształty. Wysokie szpilki w kolorze
pudrowego różu dobrane były do pastelowego bukietu, który brunetka niosła w
rękach.
Wolnym
krokiem zbliżała się do blondyna. Jego serce przyśpieszyło, rejestrując wesołe
ogniki, które dzięki niemu na dobre zagościły w czekoladowych oczach. Nawet nie
zauważył, kiedy stanęła naprzeciwko niego. Ocknął się dopiero na słowa
przysięgi.
—
Ja, Draco Lucjusz Malfoy, biorę sobie ciebie, Hermiono Jane Granger, za żonę i
ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę
aż do śmierci — wyrecytował, uśmiechając się szeroko do brunetki.
—
Ja, Hermiona Jane Granger, biorę sobie ciebie, Draconie Lucjuszu Malfoy, za
męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie
opuszczę aż do śmierci — zakończyła ze łzami szczęścia w oczach.
Byli
szczęśliwi. Tak, prawdziwie szczęśliwi, bez żadnych „ale”, bez wątpliwości.
Draco Malfoy był szczęśliwy, żeniąc się z Hermioną Granger a ona była
szczęśliwa, mając go za męża. Uśmiechnęli się sami do siebie, gdy o tym
pomyśleli.
Widzę, że nadal pędzisz jak szalona. Jeszcze trochę i nawet fotoradar nie będzie w stanie Cię uchwycić. ;)
OdpowiedzUsuńBłagam, powiedz, że kolejny tekst (nie myśl sobie, że Cię puszczę bez) będzie z rozlazłą akcją z milionem wątków pobocznych zmieszczonych w mnóstwo rozdziałach (baaardzo długich). :D
Cieszę się, że Draco i Hermiona są już razem, ale coś czuję, że ich spokój nie potrwa długo. Groźby szaleńców zazwyczaj się sprawdzają, a niestety Olivier się do takich zalicza. :/
Życzę weny! :)
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Kolejny świetny rozdział! Idealnie opisałaś wspomnienia Dracona oraz jego uczucia ♡
OdpowiedzUsuńJak koleżanka wyżej, mam nadzieję, że uraczysz nas jeszcze jakimś długaśnym opowiadaniem ;) Mówię z własnego doświadczenia, to wielka frajda, kiedy akcja rozkręca się baaardzo wolno, a i tak wszyscy to czytają mimo że wiedzą, że opowiadanie będzie jednym wielkim tasiemcem :P
Czekam na nexta :*
Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Dlaczego tak szybko? :( chociaż skrycie liczę że nie skończy się na 10 :) rozdział ogółem cudowny ;) ślub piękny; wspomnienie Draco jest magiczne, prawie się poplakalam a mnie di tego stanu ciężko doprowadzić ;) i wątek Oliviera fajnie się zaczyna na nowo rozkręcac, już widzę jak krąży po celi i coś knuje ; D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i żebyś miała tak leniwy dzień żeby chciało się pisać tak leniwie i długo!;*
Julka
Piękna ceremonia, piękna para! I Dracon na motocyklu- coś niesamowitego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam