Witam :)
Muszę
przyznać, że ciężko pisało mi się ten rozdział :) jest bardzo przesłodzony jak
na mój gust :D Zdecydowanie wolę pisać bardziej mroczne fragmenty :) Mimo
wszystko mam nadzieję, że się Wam spodoba :) pozdrawiam
Dreamer
Pierwszy dzień swoich
wakacji spędzili na plaży, relaksując się i nabierając koloru. Oburzona
Hermiona zauważyła, że Draco zdecydowanie za szybko złapał opaleniznę, kiedy
jej skóra dopiero ledwo się zazłociła.
— To jest całkowicie
niesprawiedliwe. — Naburmuszyła się brunetka. — Jak to w ogóle jest możliwe, że
opalasz się na brązowo? — Ciągnęła. — Masz bladą, białą cerę, powinieneś być
czerwony jak rak. — Westchnęła. — W ogóle to wszystko jest nie fair. Faceci
mają zdecydowanie za łatwo na świecie. Szybko się opalacie, nie macie cellulitu,
nie musicie się malować ani układać godzinę włosów, na dodatek, tylko popatrz
na siebie, nawet po kąpieli w słonej wodzie twoje włosy układają się jak przed
wejściem do niej. — Wyliczała. — A moje wyglądają jak siano. — Gwałtownym
ruchem przeczesała włosy. — I nawet nie chcę wiedzieć, jak wygląda mój makijaż.
— Westchnęła i położyła
się na ręczniku obok blondyna.
— Ktoś wstał dzisiaj lewą
nogą. — Uśmiechnął się do niej, unosząc na łokciach. Brązowe tęczówki spotkały
się z zimnymi błękitno-szarymi oczami Dracona. — I nie zgadzam się z tobą,
kochanie — dodał, próbując poprawić jej nastrój. — Twoje włosy wyglądają dużo
ładniej niż moje, ponieważ pod wpływem słonej wody loki się jeszcze bardziej
skręciły, a słońce odbija się w nich, sprawiając, że błyszczą więcej niż na co
dzień — szeptał, delikatnie głaszcząc kobietę po włosach. — Na całym twoim
ciele nie widziałem ani centymetra cellulita, czy jak wy go nazywacie. — Kobieta
uśmiechnęła się nieśmiało. — A twój makijaż wygląda równie dobrze jak zaraz po
wyjściu z pokoju. Może nie jesteś opalona jak czekoladka, ale masz piękną i
jędrną skórę, której pozazdrościłaby ci nie jedna nastolatka. — Pochylił się
powoli nad kobietą i złożył na jej ustach zmysłowy pocałunek. Gdy oderwali się
od siebie, zły humor brunetki gdzieś zniknął.
— Nie wiem, jak to robisz,
ale zawsze potrafisz poprawić mi nastrój — powiedziała, po czym wstała i
ruszyła, kręcąc biodrami, w stronę oceanu. — Chodźmy się trochę schłodzić. — Po
chwili Draco zobaczył, jak Hermiona zanurza się w wodzie i postanowił do niej
dołączyć .
Do hotelu wrócili w sam
raz na obiad. Odświeżyli się więc w apartamencie i zajęli miejsca na tarasie.
Po krótkiej chwili podszedł kelner ubrany w eleganckie lniane spodnie i białą
zwiewną koszulę.
— Witam państwa w
hotelowej restauracji — powiedział, zalotnie uśmiechając się do brunetki. — Na co
mają państwo ochotę?
— Hermiono, czy mogę? —
zapytał blondyn, na co dziewczyna skinęła głową. — Poproszę LauLau dla żony. — Spojrzał
znacząco na kelnera, który w tym momencie zrozumiał, że kobieta jest poza jego
zasięgiem. — A dla mnie Lomi-Lomi , natomiast na deser mogą być Shave ice. — Po
chwili namysłu zapytał. — Macie może Riesling białe?
— Oczywiście, proszę pana —
odparł kelner.
— W takim razie proszę
podać to wino do obiadu.
Kelner zapisał zamówienie,
po czym zabrał karty dań i oddalił się do wnętrza hotelu, posyłając tęskne
spojrzenie brunetce.
— Zdradzisz mi, co
zamówiłeś? — Hermiona ujęła dłoń blondyna, lekko się uśmiechając.
— Zanudzać cię
szczegółami, czy wystarczy ogólnikowo? — zapytał, mimo iż znał odpowiedź, zanim
zadał pytanie.
— Oczywiście, że
szczegółowo. — Zaśmiała się kobieta. — Zamieniam się w słuch.
— LauLau jest tradycyjnym
hawajskim daniem przygotowywanym z wieprzowiny i owiniętym młodymi liśćmi taro
tworzącymi swego rodzaju sakiewkę, która ma za zadanie utrzymać wilgoć i ich
niezwykły aromat. Standardowo przygotowuje się je w "imu", to taki
rodzaj podziemnego pieca. Do środka przeważnie dodaje się również warzywa. Powinno
ci smakować
— Na pewno będzie, masz
bardzo dobry smak. — Pochyliła się nad stolikiem i lekko musnęła usta męża. — A
co to jest Lomi-Lomi i Shave ice?
— Właściwie Lomi-Lomi nie
do końca jest pochodzenia hawajskiego, został zapożyczony z innych wysp
Pacyfiku, jednak danie stało się częścią większości tradycyjnych hawajskich
posiłków i przepysznym dodatkiem do poi. Głównie przygotowywane jest z solonego,
pokrojonego w kostkę łososia ze świeżymi pomidorami, cebulą, papryką i czasami
odrobiną chilli. Dominujący czerwony kolor, głęboko zakorzeniony w hawajskiej
religii, ma również znaczenie obrzędowe, ponieważ starożytni Hawajczycy
czerwone ryby ofiarowywali bogom.
Hermiona zaciekawiona
przyglądała się z jaką pasją Draco opowiadał jej o potrawach i musiała
przyznać, że bardzo ciekawiła ją tradycja i historia Hawajów. Zanim tu
przylecieli, przeczytała kilka książek i była zachwycona tymi wyspami.
— Natomiast shave ice, jak
wskazuje nazwa, są to lody, a dokładniej lodowa górka wykonana z kruszonego
lodu z dodatkiem wielokolorowych syropów o smakach takich jak guava, kokos,
ananas, liczi, kiwi, mango i inne. Swoim wyglądem przypominają popularną na
Hawajach tęczę, którą ty również tak uwielbiasz. Idealnie gaszą pragnienie w
tak tropikalnym klimacie. — Tak bardzo lubiła słuchać jego głosu. Uspokajał ją
i działał relaksująco. Nigdy w życiu nie powiedziałaby, że jej mąż ma tak
szerokie zainteresowania. Zaskoczył ją, gdy opowiedział o swoich licznych
odwiedzinach na hawajskich wyspach. Cieszyła się jak dziecko, kiedy
zaproponował jej miesiąc miodowy właśnie w tym miejscu. — Zaspokoiłem twoją
ciekawość, kochanie? — zapytał, uśmiechając się szeroko.
— Zdecydowanie. — Hermiona
odwzajemniła uśmiech. Po chwili do ich stolika podszedł kelner z potrawami.
Draco miał rację, była zachwycona swoją potrawą i lodami, które urzekały tęczą
kolorów. — Jakie mamy plany na popołudnie?
— Hmm, myślałem o spacerze
po okolicznych lasach tropikalnych. Co o tym sądzisz?
— Dużo czytałam przed
wyjazdem o roślinach tropikalnych i koniecznie chcę je oglądnąć — powiedziała
zafascynowana możliwością zobaczenia ich na własne oczy
— Myślę, że zjemy obiad, pójdziemy
na godzinkę na górę — Uśmiechnął się uwodzicielsko — w końcu to nasz miesiąc
miodowy — dodał, wywołując tym samym rumieniec na policzkach kobiety —
spakujemy kilka drobiazgów do plecaka i możemy ruszać.
— Panie Malfoy, czyżby
miał pan niegrzeczne myśli? — Zaśmiała się, grożąc blondynowi widelcem.
— Pani Malfoy, przy pani
można mieć tylko takie myśli. — Mężczyzna pochylił się nad stołem i namiętnie
pocałował swoją żonę.
— Mmm… Podoba mi się bycie
panią Malfoy. — Brunetka rozmarzyła się.
Koło godziny drugiej oboje
byli już spakowani i gotowi na wycieczkę. Draco profilaktycznie zabrał mapkę z
recepcji i schował ją do plecaka. Bardzo dobrze znał okolicę, jednak wolał
chuchać na zimne. Wyszli z hotelu, kierując się piaszczystą ścieżką w kierunku
lasu. Im dalej szli, tym bardziej zagęszczał się krajobraz wokół nich. Hermiona
szła zafascynowana, uważnie obserwując otaczającą ją florę. Draco delikatnie
trzymał ją za rękę, z uśmiechem przyglądając się jej radosnej twarzy. Uwielbiał
sprawiać jej przyjemność, zaskakiwać ją. Hermiona była jak otwarta księga.
Można było bez problemu odgadnąć każde jej uczucie. Wszystko co czuła malowało
się od razu na jej twarzy. Nauczył się już na pamięć jak wygląda chwilę przed
wybuchem gniewu. Jak radośnie błyszczą jej oczy, gdy jest szczęśliwa. Jak
smutne stają się przed pojawieniem się łez. Jak zachodzą mgiełką, gdy jest
spełniona. Znał ją na pamięć. Każdy centymetr jej ciała. Kochał ją najbardziej
na świecie. Była kobietą jego życia. Nigdy nie był bardziej szczęśliwy.
Przyglądał się kobiecie i zobaczył, jak z fascynacją podchodzi do ogromnej
zielonej rośliny, która obrastała próchniejący pień drzewa - miała piękne,
drobne, fioletowe kwiaty. O tak, Draco doskonale wiedział, co to jest.
Uśmiechnął się na wspomnienie siebie i Blaise’a po zjedzeniu kilku kwiatków.
Byli młodzi i chcieli się wyszaleć. Starali się załatwić jakieś zioło od młodego
pracownika hotelu. Wtedy dowiedzieli się o Argyreia nervosa tzw. powój
hawajski. Taki legalny narkotyk. O podobnym działaniu jak LSD. Zaśmiał się,
przypominając sobie swoje halucynacje po nich.
— Kochanie, jeżeli nie
chcesz widzieć smerfów, proponuję ci zostawić ten kwiat w spokoju. — Uśmiechnął
się, przyciągając zszokowaną brunetkę do siebie.
— Skąd wiesz o smerfach? —
zapytała. — I właściwościach tej rośliny? —Spojrzała na niego podejrzliwie.
— Jak byłem mały,
chodziłem z mamą do babci, która miała mugolską telewizję, co skrzętnie
ukrywała przed moim ojcem z wiadomych przyczyn. — Zaśmiał się. — A co do
twojego drugiego pytania, powiedzmy, że razem z Blaise’em doświadczyliśmy jej
możliwości na własnej skórze. Nie patrz tak na mnie, byłem młody i głupi. — Wzruszył
ramionami, ciągle się uśmiechając. — Chodź, za tym zakrętem znajduje się coś,
co koniecznie musisz zobaczyć. A teraz zamknij oczy, proszę — dodał, ciągnąc ją
za sobą.
Hermiona posłuchała i
powoli kierowała się za blondynem, uważając, aby się nie wywrócić. Blondyn
trzymał ją mocno, ułatwiając jej chód. Brunetka poczuła, że podłoże stało się
twardsze i pochyłe oraz usłyszała szum wody.
— Poczekaj chwilkę. — Blondyn
puścił jej ręce. Kobieta stała moment zniecierpliwiona, po czym poczuła usta Dracona
na swoich – krótki, zmysłowy pocałunek. — Otwórz oczy. — Po minucie, w której
oczy brunetki przyzwyczajały się do ostrego słońca, zauważyła, że znajdują się
na polanie, stojąc na kamienistym brzegu niewielkiego jeziorka, do którego
kaskadami wpadał wodospad. Wokół wody rosły przepiękne, kolorowe rośliny,
wysokie drzewa i liściaste krzaki. W jeziorze odbijały się promienie słońca. Gdy
brunetka podeszła bliżej, zauważyła barwne rybki pływające po dnie zbiornika.
— Draco, tu jest cudownie.
— Spojrzała na blondyna i zauważyła, że za jego plecami rozłożony jest koc, na
którym stoi miseczka z truskawkami, dwa kieliszki i białe wino. — Kiedy
zdążyłeś to wszystko przygotować? — Uśmiechnęła się, wtulając w klatkę piersiową
mężczyzny. — Kocham cię — dodała i wspinając się na palcach u stóp, złożyła
namiętny pocałunek na ustach męża. Po chwili oboje leżeli na kocyku, pieszcząc
swoje rozgrzane ciała. — Nie powinniśmy — mówiła kobieta miedzy pocałunkami -
ktoś może nas zobaczyć. — Zarumieniona spojrzała w błękitno-szare oczy
ukochanego.
— Rzuciłem specjalne
zaklęcia na polankę, nikt tu nie wejdzie — odpowiedział, całując szyję Hermiony.
— rozluźnij się — dodał, rozpinając guziczki w sukience brunetki.
Po godzinie w całości
wypełnionej czystą przyjemnością, blondyn pociągnął kobietę w stronę wody. Było
im razem tak wspaniale. Letnia woda chłodziła ich rozgrzane ciała. Pływali, co
chwilę chlapiąc się wodą. Od czasu do czasu Draco wchodził na skałkę znajdującą
się obok wodospadu i skakał na główkę do wody.
— Chodź, Miona! — wołał do
żony. — To jest świetna zabawa, zobaczysz.
Hermiona niepewna
spojrzała w górę na swojego męża.
— Jednak podziękuję —
odparła, wiedząc, że gdy wejdzie na górę, po prostu nie będzie w stanie
skoczyć, za bardzo bała się wysokości.
— Czyżby moja odważna Gryfonka
się bała? — Zaśmiał się blondyn. Doskonale widział, co powiedzieć, aby obudzić Gryfońską
dumę.
— Ja się nie boję. — Prychnęła
kobieta.
— To udowodnij. — Wyciągnął
rękę w jej kierunku. — Chodź ze mną na górę. — Wskazał głową na kamienną półkę.
Kobieta wahała się chwilę,
po czym ujęła dłoń mężczyzny. Gdy dotarli na górę i spojrzała w dół, ze
strachem wtuliła się w skałę za jej plecami.
— Dobra, przyznaję się,
mam lęk wysokości, nie skoczę, nie ma mowy — mówiła spanikowana.
Draco delikatnie ujął jej
dłoń i spojrzał głęboko w oczy.
— Ufasz mi? — zapytał.
— Przecież wiesz, że tak —
odparła, nadal kurczowo trzymając się ściany.
— W takim razie, chodź do
mnie. — Uśmiechnął się zachęcająco. — Ze mną nic ci nie grozi — dodał,
wyciągając ręce w jej kierunku.
— Nie mogę — powiedziała,
odwracając wzrok.
— Hermiono, popatrz na
mnie... — szepnął. Oczy brunetki zwróciły się na jego twarz. — Możesz wszystko —
dodał, całym sobą próbował dodać jej otuchy. Chyba to zobaczyła, bo po chwili
złapała za jego wyciągniętą dłoń i podeszła bliżej.
Blondyn przytulił ją do
siebie, po czym zrobił krok do przodu. Kobieta pisnęła i po chwili oboje
zanurzyli się w błękitnej tafli . Zaskoczona brunetka stwierdziła, że to
faktycznie świetna zabawa i razem z Draco skoczyła jeszcze kilka razy.
Do hotelu wrócili późnym
wieczorem i postanowiwszy darować sobie kolację, udali się zmęczeni do swojego
apartamentu, gdzie wzięli wspólną kąpiel i zasnęli wtuleni w siebie.
Przez kolejne dni
korzystali z dobroci wyspy. Spacerowali po otaczających hotel lasach
tropikalnych, uczyli się nurkować, zajadali się lokalnymi specjałami. W ostatni
dzień swoich wakacji wypłynęli jachtem na morze, żeby zobaczyć zachodzące
słońce z pokładu statku. Zasiedli oboje z lampką wina na pokładzie, rozmawiając
o ich wspólnej przyszłości.
— Gdyby to zależało ode
mnie, chciałbym mieć piątkę dzieci. — Rozmarzył się blondyn.
— Jeżeli tylko całą piątkę
sam urodzisz, nie widzę problemu — zaśmiała się kobieta, głaszcząc mężczyznę po
włosach. — Ja chciałabym mieć dwójkę, chłopczyka i dziewczynkę — powiedziała,
uśmiechając się delikatnie.
— No cóż, chodźmy na kompromis.
Proponuję trójkę i obojętnie, czy urodzi się dziewczynka, czy chłopczyk, za
każdym razem będę się cieszył tak samo i równie mocno ich kochał — zakończył,
całując żonę.
— I kupimy im pieska —
powiedziała, z przekonaniem dodając — zwierzęta mają dobry wpływ na dzieci.
— Im czy tobie, skarbie? —
Zaśmiał się, doskonale wiedząc, że jego żona marzy już od dawna o bokserze.
Jeszcze nie wiedziała, że na święta dostanie małą suczkę, o której Draco
dowiedział się przed wyjazdem, gdy spotkał sąsiada chwalącego się, że jego
sunia urodziła 5 szczeniaczków i w tym dwie samiczki. Bez zastanowienia
poprosił, aby starszy pan zostawił dla niego jedną. Obiecał odebrać ją na
święta tak, aby nie popsuć niespodzianki żonie.
— Och... no nam — przyznała,
rumieniąc się.
— Kocham cię, moja
czarownico — odparł, całując Hermionę namiętnie w usta.
— Ja ciebie też, skarbie. —
Uśmiechnęła się. — Jestem z tobą bardzo szczęśliwa. — Odwzajemniła pocałunek,
który po chwili zmienił się w gorące pieszczoty.
Gdyby tylko wiedzieli, że
wraz z powrotem do domu, ich sielanka się skończy, zostali by na tym statku na
zawsze.
Jeju, jaki uroczy rozdział *.* wcale nie przesłodzony, lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisane uczucia, informacje o Hawajach fajnie wplrcione pomiędzy fabułę ;)
Jestem ciekawa, co zastanie ich po powrocie...
Pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Może trochę masz racje, zwłaszcza początek ale końcówka bardzo fajna ; ) ale bardziej czekam na ten powrót do domu, czyżby intrygi Oliviera?:D juz się nie mogę doczekać ;>
OdpowiedzUsuńW tytule chyba powinno być "nadzieja", nie "nadzieje" :D
OdpowiedzUsuńtak tak ;D na wpół spałam jak dodawałam post :) dzięki :*
UsuńRzeczywiście słodycz, a za nią niezbyt przepadam - chyba że jest dozowana w odpowiednich ilościach. ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co myśleć o możliwych konsekwencjach spółki złych (ach, ja oryginalna!), ale jestem też niezmiernie ciekawa, jak ją przedstawisz. :D
Mam jedynie nadzieję, że nie poturbujesz zbytnio naszych bohaterów. ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Bardzo uroczy, przydaje się czasem taka słodka odskocznia ;) Bardzo dobry rozdział. Jestem bardzo ciekawa co takiego się wydarzy po powrocie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam