sobota, 14 listopada 2015

Nadzieja VI



Witam wszystkich :)
Pędzę, pędzę i pędzę :D Rozdział znowu wcześniej :) Mam nadzieje, że się nie obrazicie :) W ramach podziękowań, że chce się Wam komentować moje wypociny, rozbudowałam kolejne rozdziały :) i nie skończymy na X notkach :) jeszcze nie wiem ile ich wyjdzie :) dodałam również poboczny wątek, który będę się starała rozwinąć, ale nie wiem co z tego wyjdzie, dlatego nie chce nic obiecywać :) Ok dość mojej paplaniny :) zapraszam na rozdział i życzę dobrej nocki ;)
Wasza Dreamer

Ciemna, śmierdząca stęchlizną cela, dla której jedynym źródłem światła była wisząca na ścianie lampa naftowa. Z oddali słychać było jęki i pokrzykiwanie innych więźniów. Ciemnowłosy mężczyzna siedział zgarbiony na swojej pryczy. Niegolona od miesięcy broda swędziała go niemiłosiernie. Jego oczy wyrażały czystą nienawiść i szaleństwo połączone z chęcią mordu. Ilekroć je zamykał i widział, jak drobna brunetka przytulała się do wysokiego blondyna, ogarniała go wściekłość, która paliła go od środka żywym ogniem.
— Malfoy — wychrypiał.
To wszystko jego wina. To on odebrał mu wolność i żonę. Po chwili ponownie zamknął oczy i zobaczył swojego przyjaciela ze szkolnych lat. Zeznania Alexa sprawiły, że wylądował w tym ohydnym miejscu, z którego obecnie nie było ucieczki. Po widowiskowym zniknięciu kilku śmierciożerców, w tym Bellatrixs Lestrange, Ministerstwo wzmocniło straże, oraz zaklęcia ochronne więzienia. Jednak to nie jego zdrada bolała go najbardziej. Spodziewał się jej w momencie, gdy zagroził jego rodzinie - doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak Alex kocha żonę i córkę. To była kwestia czasu, kiedy ten zdrajca wbije mu nóż w plecy. Co prawda nie spodziewał się, że wszystko tak się skończy. Gdyby to wiedział, pozbyłby się go, gdy jeszcze miał okazję. Po chwili znowu przed oczami stanęła mu postać kobiety. Uśmiechającej się i szczęśliwej. Przy nim nigdy tak się nie cieszyła. Do niego nigdy tak się nie uśmiechała. Jej oczy nigdy nie błyszczały takim blaskiem, kiedy patrzyła na niego. Nigdy nie widział tych przeklętych iskierek w jej spojrzeniu.
Chociaż…
Była słoneczna niedziela. Dwójka zakochanych ludzi spacerowała plażą, znajdującą się na Lazurowym Wybrzeżu we Francji. Wkoło nich znajdowało się mnóstwo zadowolonych i roześmianych ludzi. Jednak oni nie zwracali na nich uwagi pochłonięci rozmową. Brunetka ubrana była w zielone, skąpe bikini, które odsłaniało jej jędrne, dwudziestoletnie ciało. Ogromne okulary przeciwsłoneczne przysłaniały orzechowe błyszczące radością oczy. Obok kobiety szedł wysoki mężczyzna w granatowo-zielonych spodenkach bahama. Każdy jego ruch eksponował jego pięknie wyrzeźbione mięśnie. Jego dłoń spoczywała na biodrach brązowowłosej.
— Zdecydowanie nowa ustawa umożliwiająca piętnastolatkom czarować poza szkołą nie ma szans na wejście w życie, Wizengamot ją odrzuci. Młodzież w tym wieku nie jest na tyle dorosła, aby podejmować decyzje o użyciu czarów przy np. mugolach, Olivierze — powiedziała zdecydowanie brunetka.
— Z tego, co pamiętam twój kolega, kochanie, jakoś sobie dał radę - zaśmiał się brunet.
— Ale w przypadku Harry’ego to była całkowicie inna sytuacja. Po za tym, Potter był i jest nad wyraz dojrzały jak na swój wiek — stwierdziła, jednocześnie zbywając jego argument
— Może masz rację — zastanowił się. — Zmieńmy może temat. — Uśmiechnął się ugodowo. — Mam dla ciebie niespodziankę, Miona.
Brązowowłosa popatrzyła na niego zaskoczona.
— Zdecydowanie mnie rozpieszczasz, uważaj, bo się przyzwyczaję — odpowiedziała, jedną ręką zdejmując swoje okulary, a drugą grożąc mu palcem, a w jej dużych brązowych oczach zatańczyły wesołe iskierki.
— Kobiety należy rozpieszczać — powiedział, sięgając do kieszeni swoich kąpielówek. Wyciągnął z niej małe pudełeczko i wręczył jej. Brunetka przyglądała mu się chwilę z zaciekawieniem, po czym uchyliła wieczko. W środku znajdowały się piękne złote kolczyki z rubinowymi kamieniami. — Będą pasowały do naszyjnika, który dostałaś na urodziny — dodał, uśmiechając się.
— Naprawdę nie powinieneś kupować mi tyle prezentów — zawstydziła się Hermiona. — Nie mogę ich przyjąć... To za dużo, Olivierze — dodała, zamykając pudełeczko. Mężczyzna uśmiechnął się na jej słowa, po czym zamknął jej drobne dłonie w swoich.
— Powinnaś, zasługujesz na wszystko, co najlepsze. — Pochylił się powoli w jej kierunku i złożył na jej ustach zmysłowy pocałunek. — Kocham cię — szepnął, patrząc głęboko w błyszczące radością oczy dziewczyny.
Było im wtedy tak dobrze. Kiedy wszystko się zmieniło? Nie pamiętał nawet dnia, w którym z jej oczu zniknęły te wesołe iskierki.
Czy to mogła być moja wina?, zastanawiał się.
Po chwili jednak zrozumiał, że to on się jej znudził, że to ona poszukała kogoś nowego. To wszystko, co się stało było całkowicie jej winą. To na niej powinien się odegrać. To ona powinna najbardziej odczuć jego gniew.
Była w błędzie, myśląc, że ma go z głowy. JEGO nie można było się tak łatwo pozbyć. Popamięta go jeszcze. Chociaż miałby gołymi rękoma rozwalić ściany Azkabanu, to je rozwali i sprawi, że jego żona wróci do niego, błagać o przebaczenie. Była, jest i będzie zawsze jego. Nieważne, gdzie się schowa, jakiego obrońcę sobie znajdzie.
Panującą ciszę przerwał szept pochodzący z celi obok.
— Masz problem z Malfoyem? — Usłyszał głos dochodzący z cienia.
— Nawet jeśli, to nic ci do tego — warknął ochryple Webber.
Szaleńczy śmiech poniósł się po korytarzach więzienia. Powoli z cienia wyłaniał się mężczyzna w wieku około czterdziestu sześciu lat. Jego twarz zdobiły liczne blizny. A czarne oczy, zasłonięte równie ciemnymi włosami, nie wyrażały żadnych emocji.
— Chętnie pomogę opuścić ci twój luksusowy apartament, jeżeli pomożesz mi zemścić się na synu Lucjusza i Narcyzy.
Brunet przez chwilę zastanawiał się, po czym odparł:
— Jak chcesz nas stąd wyciągnąć?

Wesele obojgu mijało zdecydowanie szybko. Na parkiecie wirowały młode, zakochane pary i starsze małżeństwa. Hermiona tańczyła właśnie z kolegą z drużyny Dracona, gdy podszedł do niej pan młody i zaproponował odbijanego.
— Jak się bawisz, moja żono? — zapytał, szeroko się uśmiechając. — Mmm… Uwielbiam te słowa — moja żona — powtórzył, spoglądając głęboko w ukochane oczy.
— Znakomicie, mężu — szepnęła zmysłowo, nachylając się do ucha blondyna. — I myślę, że nasi goście również bawią się wyśmienicie — dodała, spoglądając na pozostałe osoby w namiocie. — Szkoda, że Ron i Harry nie dali radę przyjechać — powiedziała z nutką rozżalenia w głosie.
— Na pewno przyjechaliby, gdyby tylko mogli — stwierdził pewnie Draco. — Przecież słyszałaś o tej ucieczce z Azkabanu, musieli zostać i zorganizować aurorów — dodał, mocniej przyciągając ją do siebie.
O godzinie dwudziestej w całym namiocie zgasły światła, a do środka wjechał sześciopiętrowy tort. Czarna czekolada rozlewała się po białych piętrach. Natomiast czerwone truskawki idealnie wkomponowały się w cały wygląd ciasta. Na samej górze znajdowały się dwie zaczarowane figurki, wyglądające identycznie jak młoda para. Właśnie kończyły wykonywać skróconą wersję pierwszego tańca, gdy z ich maleńkich różdżek wystrzeliły kolorowe iskry, przypominające zimne ognie. Draco razem z Hermioną pokroili tort, po czym zajęli swoje miejsca.
Przez cały wieczór obserwowali zadowolonych i uśmiechniętych gości, na przemian tańcząc z kimś z rodziny lub znajomych. W pewnym momencie poczuła, jak jej mąż staje się spięty. Skierowała swój wzrok w miejsce, w które patrzył Draco i zobaczyła wysoką kobietę na oko czterdziestoparoletnią. Czarne włosy upięte były w misterny kok i upiększone spinką w kształcie srebrnego kruka. Długa, czarna suknia opinała ciągle jędrny biust, który uwydatniał głęboki dekolt w kształcie serca. Długie rękawy odsłaniały nadgarstki, które ozdobione były srebrzystą bransoletką wysadzaną zielonymi kamieniami. Idealnie pasowała ona do długiego naszyjnika i kolczyków. Blada cera kobiety podkreślała jej czarne jak heban oczy, wokół których pojawiły się już zmarszczki. Ciemna kredka podkreślała duże oczy, a czerwona szminka uwydatniała powabne usta. Poważny wyraz twarzy sprawiał, że wyglądała na osobę wyjętą wprost z arystokratycznego rodu czarodziejów. Nim Hermiona zdążyła zastanowić się, kim jest owa dama, kobieta stanęła naprzeciw niej, mierząc nienawistnym spojrzeniem blondyna.
— Draco Malfoy — Jej głos przypominał syk jadowitej żmii. — Cóż za miłe spotkanie.
Mężczyzna spiął się jeszcze bardziej, a jego twarz przyjęła maskę obojętności, którą brunetka tak dobrze znała z czasów szkolnych.
— Miriam. — Skinął delikatnie głową na przywitanie. — Nie spodziewałem się zobaczyć ciebie tutaj — dodał, uważnie przyglądając się przybyłej. Kobieta uśmiechnęła się mrocznie, swój wzrok kierując na panią młodą.
— Może przedstawisz mnie swojej pięknej żonie?
Hermiona poczuła nieprzyjemny dreszcz spowodowany przerażającą pustką, jaką zobaczyła w oczach czarnowłosej.
— Nie wydaje mi się to konieczne, wątpię, abyście spotkały się jeszcze kiedykolwiek — odpowiedział blondyn, wyraźny nacisk kładąc na końcówkę zdania. Gryfonka zdziwiła się wrogą postawą swojego męża, jednak postanowiła się nie wtrącać i zapytać go o to później.
— Nigdy nie wiadomo. — Uśmiechnęła się ironicznie, po czym ponownie zwróciła wzrok na brunetkę. — Nazywam się Miriam Fawley. — Wyciągnęła rękę w kierunku Hermiony. Zdziwiona brunetka stała skonsternowana chwilkę, bez żadnej reakcji, po czym ujęła dłoń kobiety.
— Czy… — Chciała zadać pytanie, jednak czarnowłosa jej przerwała.
— Tak, mój dziadek był Ministrem Magii w latach 1925-39 i jednym z pomysłodawców Skorowidzu Czystości Krwi, z którego do tej pory korzystała również rodzina Malfoyów, ale widzę, że chyba gdzieś im się on zapodział — powiedziała złośliwie.
            Policzki Hermiony przybrały czerwony odcień zwiastujący wybuch gniewu. Jednak zanim zdążyła się odezwać, Draco z odrazą w głosie powiedział:
— Spaliłem go, jak i resztę tych bzdur, które podobni tobie i twojej rodzinie wypisywali przez lata. — Spojrzał głęboko w oczy Miriam, które pozostały niewzruszone, po czym dodał — Swoją drogą, jak twój brat? — zapytał niby od niechcenia.
Źrenice kobiety gwałtownie się zwęziły, a uśmiech zniknął z jej czerwonych ust. Niebezpieczny błysk zagościł w jej spojrzeniu. Zrobiła krok do przodu i nachyliła się nad uchem Gryfonki.
— Żyj w tej bajce, póki możesz, bo nie każda kończy się happy endem — syknęła i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, zniknęła w kłębach czarnego dymu.
Powstało lekkie zamieszanie, nad którym państwo młodzi zdołali zapanować w kilka minut. Po chwili wszystko wróciło do normy. Pary tańczyły na parkiecie. Starsi siedzieli przy stołach i wesoło rozmawiali. Jedynie w sercach młodego małżeństwa pozostało coś, czego nie byli wstanie określić. Jedno spojrzenie na Hermionę sprawiło, że Draco postanowił zabrać ją na taras, aby zażyła trochę świeżego powietrza. Objął ją w tali i poprowadził w stronę drzwi balkonowych, a dalej w kierunku ogrodu. Usiedli na kamiennej ławce i przez chwilę oboje milczeli. Pierwszy odezwał się blondyn.
— Fawleyowie i Malfoyowie byli kiedyś bliskimi przyjaciółmi, mój ojciec bawił się za dzieciaka razem z Miriam. Od ich najmłodszych lat wiadome było, że w przyszłości zostaną małżeństwem. Nasze rodziny spędzały wspólnie każde święta, weekendy, wyjeżdżali wspólnie na Cape Code, gdzie mieli sąsiadujące ze sobą letnie rezydencje. Wszystko układało się idealnie do momentu, w którym moja rodzina poznała na przyjęciu w Ministerstwie rodzinę Blaków, którzy byli lepiej sytuowani od Fawleyów. Dodatkowo Lucjusz znał Narcyzę ze szkoły, a była ona uważana za najpiękniejszą uczennicę tamtych czasów. Była najmłodszą córką Druelli Rosier i Cygnusa Blacka III. Dziadkowie po prostu szaleli na punkcie matki i koniecznie chcieli wydać ją za kogoś godnego jej ręki oraz takiego, kto będzie o nią dbał i kochał ją nad życie. Za owego uznali mojego ojca. Po jednym z co niedzielnych lunchów ich rodzice zdecydowali, że małżeństwo Lucjusza i Narcyzy będzie idealna transakcją i pięknym przedłużeniu linii czystej krwi. Dodatkowo wszelkie powiązania i koalicję świetnie wpłyną na rozrost koneksji obu rodzin. W ten sposób pod koniec lat 70 moja mama zmieniła nazwisko na Malfoy, a wojna między Fawleyami i nami rozpoczęła się na dobre. Skończyły się spotkania, wspólne wakacje i święta. Matka opowiadała mi kiedyś, po tym jak poznałem Miriam, że, gdy ojciec się jej oświadczył, Fawley wpadła w taki szał, że zniszczyła jedną z mugolskich wiosek. Nic z niej nie zostało. Ostatni raz widziałem ją na procesie jej brata. Skazali go za śmierciożerstwo, głównie dzięki zeznaniom moich rodziców. Poprzysiągł wtedy zemstę na całej naszej rodzinie. Niestety, jak wiesz zapewne z gazet, kilka lat po jego procesie oboje zginęli lecąc na wakacje właśnie do Cape Code — westchnął. — Po tylu latach nadal czuję ukłucie w sercu, gdy wspominam tamte czasy. Wiesz, że dogadałem się z ojcem? Byliśmy prawdziwą rodziną. Miałem lecieć z nimi, ale Potter potrzebował mnie w Ministerstwie w sprawie jakiegoś śmierciożercy planowałem dołączyć do nich następnego dnia. Niestety, już nie zdążyłem.  Ukrył twarz w dłoniach.
— Boże, Draco, nigdy mi o tym wszystkim nie mówiłeś — szepnęła kobieta. — Nie wiedziałam, że aż tak przeżyłeś ich śmierć, kochanie. — Przytuliła go najmocniej jak potrafiła. — Doskonale rozumiem, co czujesz — dodała zasmucona. Jej rodzice zginęli podczas rejsu po oceanie. — Teraz już nie jesteś sam i nie będziesz, od dzisiaj ja jestem twoją rodziną. — Delikatnie złapała za jego dłonie i odsłoniła jego twarz. — Kocham cię i zawsze będę z tobą.
— Ja ciebie też. — Pochylił się i złożył na jej ustach słodki pocałunek. — Chciałbym, abyś powiedziała mi, co takiego szepnęła ci Miriam do ucha — poprosił, patrząc głęboko w jej oczy.
— Że mam szczęście, mając takiego męża. — Uśmiechnęła się. — Chyba jest zazdrosna — dodała udając rozbawienie i wstała z ławki, ciągnąc za sobą nie do końca przekonanego męża.
            Wrócili pod namiot i zatańczyli jeszcze kilka tańców razem oraz ze swoimi gośćmi. O północy podano płonące lody, po których tradycyjnie młoda para ulotniła się, zmierzając na swój miesiąc miodowy.

Nim się obejrzeli, stali na balkonie luksusowego hotelu na Hawajach. Mieli tu spędzić cały miesiąc miodowy. Blondyn uwodzicielsko spojrzał na brunetkę i z uśmiechem na ustach zaczął powoli pochylać się w jej stronę, z każdą sekundą zmniejszając dzielące ich milimetry. Delikatny z początku pocałunek przemienił się w pełen pasji i skrywanej tęsknoty. Draco wplótł delikatnie swoją dłoń w loki brunetki i mocniej przyciągnął ją do siebie. Hermiona nie pozostawała mu dłużna, namiętnie oddając jego pocałunki. Powoli, z namaszczeniem, delektując się każdą sekundą, pozbywali się swoich ubrań. Najpierw na miękkim dywanie wylądował garnitur mężczyzny, a po chwili dołączyła do niego koronkowa suknia ślubna pani młodej. Ta noc miała pozostać w ich pamięci na długie lata.

6 komentarzy:

  1. Tym razem tekst się pięknie dodał :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I teraz jest o wiele lepiej. ;)
    W końcu nie pędzisz i tekst czyta się z przyjemnością, jakiej odrobinę brakowało wcześniej. Dziękuję, że się posłuchałaś i zwolniłaś. :D
    Było słodko i jednocześnie gorzko za sprawą rodzeństwa Fawley. Jestem ciekawa, jak się dalej rozwinie sytuacja. Tylko... Nie poturbuj ich za bardzo, dobrze? Ma być w końcu happy-end!... Bo będzie?
    Pozostało czekać i życzyć weny, byś szybko wróciła z nowym rozdziałem. ;)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaakie cudooo. I tak powoli wszystko się rozwija! Uwielbiam, chyba najlepszy Twój rozdział jak dotąd! ;* i Olivier oj on namiesza. Jeszcze raz cudo.
    Pozdrawiam, weny życzę
    Julka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, ten rozdział to ideał. Na korzyść wyszły opisy i zwolnienie fabuły. Mam teraz wrażenie, że poprzednie pięć były napisane w tak ,,szybki" sposób, by wprowadzić w nas w sytuację Draco i Hermiony.
    A teraz może rozpocząć się prawdziwa akcja...
    Nie mogę doczekać się, jaki udział w tym wszystkim będą mieli Fawley'owie.
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuużo weny :* Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do LBA :) Po szczegóły zapraszam na:
    ciemna-strona-dobra.blogspot.com/2015/11/liebster-blog-award-ii.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Urocze jest to ich szczęście. Piękny rozdział. Ciekawa jestem co wniesie do akcji Miriam, jej brat, bo domyślam się że ten mężczyzna z Azkabanu nim jest oraz Olivier.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Theme by Mia