niedziela, 6 grudnia 2015

Nadzieja IX



Witam :) prezent na Mikołaja mam nadzieję, że się spodoba :) Zdecydowany zwrot akcji :) Rozdział niestety nie jest poprawiony :) dlatego proszę o wyrozumiałość jeżeli chodzi o błędy :) życzę miłego czytania :)
pozdrawiam Wasza Dreamer


        


            Kiedy przekroczyli próg swojej rezydencji, Hermiona poczuła nieprzyjemny dreszcz , który przebiegł po jej plecach. Jednak zignorowała go zwalając winę na zmianę klimatu. Draco zaoferował się, że zrobi im kolację, a w tym czasie ona będzie mogła się odświeżyć. Powolnym krokiem skierowała się do sypialni na drugim piętrze. Po mimo mroku jaki panował w domu, nie potrzebowała zaświecać światła, bo czuła się bezpieczna. Wiedziała, że nic jej już nie grozi. Kiedy dotarła do swojej sypialni nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi. Poczuła delikatny powiew wiatru. Karcąc Draco za nieodpowiedzialne zostawienie otwartego okna podeszła i je zamknęła, przy okazji rozglądając się po ogromny ogrodzie. Była szczęśliwa. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział jej, że jeszcze znajdzie w życiu szczęście z politowaniem pokiwałaby mu głową, a teraz ? Teraz była szczęśliwa i to z kim? Z wrogiem ze szkolnych lat. Nieprzewidywalny jest los i wszystko to co nam przynosi. Odwróciła się od okna nie zauważając postaci w czarnej pelerynie stojącej w cieniu drzew. Czarne kosmyki niedawno ściętych włosów opadały na równie ciemne oczy. Przerażający uśmiech pojawił sie na twarzy nieproszonego gościa. Spoglądał jeszcze chwile na okno, w którym chwilę wcześniej widział brunetkę i zniknął. Hermiona udała się do łazienki. Odkręciła letnią wodę i dodała parę kropel swojego ulubionego olejku do kąpieli. Zrzuciła z siebie ubranie i cała zanurzyła się w ciepłej wodzie. Jak dobrze było zrelaksować się po długiej podróży do domu . Zamknęła oczy i pozwoliła sobie na powspominanie ich pobytu na Hawajach.
           
            Delikatna morska bryza owiewała jej twarz. Promienie słońca pieściły jej rozgrzane ciało. Wiatr szumiał w żaglach, starą żeglarską melodię. Ostatni dzień ich miesiąca miodowego spędzili na jachcie. Gdy wypłynęli z portu od razu skierowali się nad pobliską rafę, która słynęła z pięknych koralowców, egzotycznych ryb i ogromnych żółwi morskich. Draco pomógł Hermionie założyć skafander i już po chwili oboje zanurzyli się w błękitnej głębi. Kobieta była zachwycona kolorami jakie wokół niej się pojawiły. Odcienie czerwonego, żółtego, niebieskiego, białego wszystkie tworzyły przepiękną całość. Blondyn cieszył się, że brunetka namówiła go na zakup mugolskiego aparatu, który robił zdjęcia pod wodą. Teraz widząc jak piękna jest rafa cieszył się, że może uwiecznić ten widok. Pływali i oglądali wodną przyrodę, w poszukiwaniu żółwi, kiedy zauważyli jednego wypływającego zza jednej skały, Hermiona była tak szczęśliwa, że chciała od razu podpłynąć do niego. Jednak Draco złapał ją za rękę i pokazał jej palcem coś czego od razu nie zauważyła. Za żółwiem, który okazał się być samicą, płynęła grupka maleńkich żółwików. Zrobili kilka zdjęć i postanowili nie naruszać spokoju morskiej rodzinki. Kiedy zaczęło im kończyć się powietrze wrócili na powierzchnię i zaczęli przygotowywać sobie jedzenie. Pogoda była idealna do żeglowania. Słońce świeciło wysoko na niebie, a delikatny wiatr nadymał ich żagle.
           
           Hermiona uśmiechnęła się na tamto wspomnienie. Już nie pamiętała kiedy coś zachwyciło ją tak jak rafa koralowa i jej mieszkańcy. Cieszyła się, że Draco właśnie Hawaje wybrał jako miejsce spędzenia ich podróży poślubnej. Nigdy nie widziała tak wielu pięknych rzeczy w jednym miejscu. Obiecali sobie, że wrócą tam jeszcze nie raz. W szczególności, że poznali tam przemiłą rodzinę.
              
           Leżeli na piaszczystej plaży gdy nagle Draco zerwał się i biegiem ruszył w stronę wody szybko znikając pod jej powierzchnią. Zdezorientowana Hermiona szybko podbiegła do brzegu i wystraszona rozglądała sie w poszukiwaniu blond włosów swojego męża. Po chwili przepełnionej strachem zauważyła go jak płynie w jej stronę i holuje małego chłopca. Weszła do wody i pomogła mu wydostać dziecko na piasek. Na szczęście chłopczyk był przytomny i jedynie bardzo wystraszony. Brunetka przytuliła go do siebie i próbowała uspokoić
- juz dobrze - szeptała kołysając na oko siedmioletniego chłopca - wszystko w porządku, już jesteś bezpieczny - szare, zapłakane oczy spojrzały w ciepłe czekoladowe i na małych ustkach pojawił się delikatny uśmiech
- bo...bo...bo... ja pływałem i nagle ta.... fala i się wystraszyłem i nie mogłem wypłynąć - mówił jąkając się malec
- spokojnie - powiedział Draco głaszcząc chłopca po brązowych włosach - gdzie twoja mama - zapytał przyglądając się dziecku i przez myśl przeszło mu, że mógłby być synem jego i Hermiony. Uśmiechnął się do siebie. Zanim chłopczyk zdążył odpowiedzieć podbiegła do nich wystraszona kobieta, która okazała sie jego babcią
- Noel dziecko tak mnie wystraszyłeś - przytuliła chłopca mocno i zwróciła się do blondyna - bardzo panu dziękuję widziałam z daleka co się stało, nie zdążyła bym przybiec - w jej oku zakręciła sie łza
- nie ma za co, każdy zrobiłby to samo - odparł blondyn przytulając do siebie Hermionę 
 
            Tak zaczęła się ich przyjaźń z babcią Talulą i jej siedmioletnim wnuczkiem Noelem. Łzy pojawiły sie w oczach kobiety na wspomnienie ich pożegnania gdy obiecała zapłakanemu chłopcu, że niedługo znowu się zobaczą. Planowali z Draconem odwiedzić ich w sylwestra albo zaraz po nowym roku. Uśmiechnęła się do siebie myśląc z utęsknieniem kiedy ich dwuosobowa rodzinka powiększy się i kiedy wreszcie usłyszy tupot małych stóp o poranku. Wyciągnęła rękę w kierunku stojącej niedaleko wieży i włączyła sobie muzykę relaksującą.
             Pogoda w mieście zapowiadała nadchodzącą burzę. Granatowe chmury z dużą prędkością przemieszczały się na sklepieniu nieba. Wiał porywisty wiatr, pod którego wpływem uginały sie korony potężnych dębów rosnących wokół ogromnej rezydencji. Mgła rozprzestrzeniała się po okolicy ograniczając widoczność. Z jej gęstych chmur wyłoniła się wysoka postać ubrana w czarną pelerynę z narzuconym na głowę kapturem. W oddali słychać było odgłos bijących dzwonów dochodzący z pobliskiego kościółka. Szła sprężystym krokiem w kierunku potężnej mosiężnej bramy, która za dotknięciem jej ręki otworzyła się ze skrzypnięciem odkrywając skrywaną za sobą tajemnicę długiej krętej drogi wysadzonej różnego rozmiaru kamieniami. Kilka minut minęło zanim niezapowiedziany gość stanął pod drzwiami idealnie zachowanej rezydencji. Białe ściany i czarny dach z mrocznymi wieżyczkami sprawiał, że osoby, które po raz pierwszy stawały pod jej drzwiami odczuwały dreszcz niepokoju spoglądając na najwyższe punkty domu. Mężczyzna nacisnął klamkę i pchnął drewniane drzwi prowadzące do wnętrza domu. Wchodząc do ogromnego holu zobaczył wysoką kobietę schodzącą dumnym krokiem po schodach w długiej ciemnozielonej sukience z rękawami sięgającymi połowy dłoni. Ciemne włosy kaskadą opadały na jej plecy odbijając światło lamp naściennych.  Jej czarne oczy uważnie śledziły każdy jego ruch , a na czerwonych ustach pojawił sie delikatny uśmiech. 
- witaj w domu .... - powiedziała podchodząc bliżej i przytulając mężczyznę
- dobrze cię znowu widzieć siostro - odpowiedział zdejmując kaptur, a za jego plecami pojawiła się druga postać w czarnej pelerynie, spod kaptura zielone tęczówki z zainteresowaniem spojrzały na kobietę - poznaj .... - jego słowa zostały zagłuszone prze piorun, który przeciął granatowe niebo nad Londynem.
            Po około trzydziestu minutach relaksu, kiedy woda zrobiła się już chłodna. Wyszła z wanny owijając się białym, puchowym ręcznikiem. Kilka machnięć różdżką, a mokre pasma brązowych włosów zamieniły się w piękne błyszczące loki. Wyciągnęła z szafy ulubiony t-shirt, który nota bene ukradła Smokowi, kiedy pierwszy raz u niego nocował i szare, dresowe rybaczki. Może nie wyglądała jak modelka, ale taki strój lubiła najbardziej. Spokojnym krokiem wyszła z sypialni i skierowała się do kuchni.  Zauważyła, że jedyne światło, które wcześniej się paliło było wyłączone. Pomyślała, że blondyn droczy się z nią i uśmiechnięta weszła do kuchni.
 - Draco – szepnęła uwodzicielsko – gdzie jesteś Kochanie – dodała starając się zobaczyć coś w tych ciemnościach. Mężczyzna jednak nie odpowiadał. Skierowała się  do salonu, gdzie przypuszczała, że go znajdzie.
-Skarbie nie rób sobie ze mnie żartów – powiedziała lekko zirytowana, że nie może znaleźć męża. Nagle rozbłysło światło. Kiedy jasność zagościła w pomieszczeniu odruchowo zamknęła oczy, gdy znowu je otwarła jej serce zatrzymało się na kilka sekund, aby po chwili puścić się w szaleńczym tempie, o mało nie wyskakując z klatki piersiowej. Wystraszone brązowe oczy próbowały zarejestrować wszystko co widziały.
            Na środku salonu, niedaleko zgaszonego kominka stało krzesło, a na nim siedział przywiązany, ledwo żywy Draco, z krwią wypływającą z jego ust. Blondyn podniósł wzrok. Przerażony zaczął się szarpać i próbował się uwolnić.  Nagle w pokoju pojawiło się pełno ludzi w czarnych garniturach, których za cholerę nie mogła rozpoznać. Otoczyli ich tworząc jakiegoś rodzaju krąg.  Przeskakiwała wzrokiem z jednego na drugiego i nic nie rozumiała. Poważne miny mężczyzn nie przygotowały ją na to co zobaczyła za chwilę. W pewnym momencie czas jakby przestał płynąć. Na czarnej kanapie, która znajdowała się za Draco, siedział dobrze zbudowany brunet z zielonymi oczami. Czarny garnitur, krawat i koszula opinały idealnie wysportowaną sylwetkę. Kobieta mrugnęła kilka razy nie wierząc w to co się dzieje. Mężczyzna wstał, strzepnął z ramion nieistniejący pył, poprawił ubranie i powolnym, wręcz sadystycznym krokiem ruszył w kierunku zdezorientowanej brunetki. Po drodze minął Smoka, który próbował się uwolnić, ale skutecznie uniemożliwiali mu to dwaj mężczyźni przytrzymując go za ramiona. Przez sekundę wydawało się jej, że jeden z nich kogoś jej przypomina. Czarne jak heban włosy i takie same oczy. Nienawistnie wpatrzone w jej ukochanego męża. Nie miała jednak czasu zastanawiać się nad tym dłużej, gdyż czekoladowe oczy skrzyżowały się z zielonymi przepełnionymi satysfakcją. Myśli kobiety przelatywały z prędkością światła w poszukiwaniu wyjścia z tej sytuacji. Nie była w stanie uwierzyć, że to wszystko dzieje się na prawdę. Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, że oto właśnie stanęła twarzą w twarz ze swoim koszmarem sennym....




4 komentarze:

  1. Genialne! Jeden z lepszych rozdziałów!
    Zaczynał się tak niewinnie... Jestem ciekawa, czy wątek hawajskiej rodziny zostanie pociągnięty dalej ;)
    Końcówka świetna. Nie mogę się doczekać kolejnej części! Co Oliver chce zrobić Draconowi i jak chce zemścić się Miriam? Nie wiem, czy wytrzymam do kolejnej niedzieli :P
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuuużo weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Tu Mia z land-of-grafic. Zapraszam po odbiór zamówionego szablonu, który znajdziesz w notce nr 1693-1698, pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie.. Oliver. Boję się pomyśleć co będzie dalej. Bardzo dobrze czytało się rozdział. Jest naprawdę świetny, dużo emocji, grozy, tej niepewności. Jejku jak się nie mogę doczekać następnego!
    Pozdrawiam, świetna robota ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Theme by Mia