niedziela, 7 sierpnia 2016

Nadzieja XII



            Po krótkiej chwili odezwał się Oliwier
- nigdy nie opowiadałem Ci z jaką finezją potrafię wyciągać z ludzi przydatne dla mnie informacje - szepnął jej do ucha - jednak prawdziwym specjalistą jest Andriej - wskazał głową na mężczyznę wychodzącego z budynku w zakrwawionych ubraniach. Był niewysokim, chudym facetem z niebieskimi oczami, siwymi włosami po bokach i łysym czubkiem głowy. Ubrany był w hawajską koszulę i brązowe materiałowe spodnie. Kiedy podszedł bliżej nich okazało się, że jest bez butów.
-Panie Oliwierze - ukłonił się i przeniósł swój wzrok na brunetkę, a oczy mu błysnęły w szaleńczy sposób - nowa podopieczna - zapytał z uśmiechem
- jeszcze zobaczymy jak się będzie sprawowała - odparł Webber z tajemniczym szmirkiem. Złapał Hermionę mocno za ramię i pociągnął w stronę budynku. Im bliżej wejścia byli, tym jej serce biło szybciej. Czuła, że jej koniec znajduje się za tymi drzwiami. Ale obiecała sobie być twardą do końca....Jakże trudno było jej teraz dotrzymać danej sobie obietnicy....
            Gdy przeszli przez ogromne, lekko spróchniałe drzwi , uderzył ja odpychający zapach zgnilizny zmieszanej z czymś, czego początkowo nie mogła zidentyfikować . Szli długim zniszczonym korytarzem, który wyglądał jakby toczyła się w nim jakaś walka. Później zeszli schodami na dół do piwnicy. Zapach z każdą chwilą nasilał się coraz bardziej. Gdy zeszła z ostatniego schodka serce jej zamarło. Była w lochach. Ogromnych, ciągnących sie przez kilka kilometrów lochach. Najstraszniejsze było to, że w co drugim ktoś się znajdował. Teraz już wiedziała co to za ohydny zapach czuła. Gnijące rany, sącząca się krew i fekalia, których nikt nie sprząta. Była przerażona. Nie chciała tu być. Nie chciała tego widzieć. Jej bystry umysł nie mógł przetworzyć tego co widziały oczy. Wiedziała już, że Oliwier był bydlakiem, ale to co teraz widziała było ponad wszystkim tym co sobie o nim myślała. Jaki chory psychopata dopuszcza się czegoś takiego. Boże czy on chciał się stać następcą Voldemorta pomyślała przerażona. Webber stał obok napawając się jej strachem. Uśmiech malujący się na jego twarzy zdradzał satysfakcje z tego jakie wywarł na niej wrażenie. Dla niego nie było ważne czy jest ono pozytywne czy też nie. Ważne, że było. Szarpnął ją za ramie chcąc iść dalej. Chciał jej pokazać coś o wiele lepszego, przynajmniej jego zdaniem. Szli kilka minut podczas, których brunetka starała się trzymać uniesioną głowę i nie rozglądać się na boki. Bała sie tego co mogłaby zobaczyć. Cichy szept, a jej serce ponownie się zatrzymało. Niemożliwe myślała gorączkowo Boże spraw żeby to nie była prawda. Gdyby nie to, że Oliwier trzymał ją w żelaznym uścisku, puściłaby się biegiem. Postawiła jeszcze kilka niepewnych kroków i upadła na kolana. Niestety jej umysł nie pomylił się, gdy zarejestrował tak dobrze znany jej głos. W jednym z lochów, który przedzielony był kratą, klęczał Aleks trzymając wyciągniętą miedzy prętami dłoń Kate, która leżała bezwładnie na mokrej, kamiennej posadzce.
- Kochanie, będzie dobrze....już niedługo nas stąd wyciągnę .... proszę nie poddawaj się.... nie teraz .... wytrzymaj jeszcze trochę .... Skarbie proszę....-szeptał łamiącym się głosem. Zapłonęła w niej taka złość, że oczy zaszły jej czerwona mgiełką. Odwróciła się gwałtownie do Webbera, który stał wyprostowany śmiejąc się jej w twarz. Nie zdążył zareagować gdy jej drobna dłoń z całej siły wymierzyła mu policzek. Głowa odskoczyła mu w bok. Gdy spojrzał po chwili na Hermionę, widziała w jego oczach szok, który po chwili zamienił się w wściekłość. Złapał kobietę za ręce i z całej siły popchnął ją na ziemie. Upadając uderzyła się w tył głowy. Zamroczyło ją i przez chwile nie była w stanie się podnieść. Upadła niedaleko krat lochu Aleksa i Kate. Gdy mężczyzna ja zobaczył rzucił się w kierunku krat mówiąc
- o Boże Hermiona, tak bardzo Cie przepraszam....nie miałem wyjścia... gdy torturował mnie jeszcze dawałem radę, ale gdy zaczął znęcać się nad Kate - zawahał się - to jest potwór Hermiono musisz uciekać - szeptał - przepraszam Cię - dodał jeszcze zanim Oliwier ponownie ją podniósł i popatrzył prosto w oczy.
- chciałem być dla Ciebie wyrozumiały, chciałem być miły, ale jak zawsze wszystko utrudniasz - warknął zaciskając co raz mocniej dłonie na drobnych rękach brunetki - teraz zobaczysz jak wydobywa się informacje z trudnych przypadków - dodał i zaczął ciągnąc ją w kierunku starych, spróchniałych drzwi. Otworzył je zamaszystym ruchem i wepchnął ją do środka. Czas jakby stanął w miejscu, gdy rozglądnęła się po zakrwawionym pomieszczeniu. Na samym środku było drewniane krzesło z klingami, na każdej ścianie wisiały jakieś dziwne urządzenia i przedmioty. Już wiedziała, że umrze. Wiedziała też, że nie nastąpi to szybko i bezboleśnie. Do cholery krzyknęła jej gryfońska duma nie daj mu satysfakcji dodała. Racja. Podniosła wzrok z najbardziej lodowatym spojrzeniem na jakie było ją stać i spojrzała prosto w zielone tęczówki.
            Nie mógł ukryć przed samym sobą, że był pełen podziwu jej waleczności. Nigdy przedtem nie odważyła się go uderzyć, ba nie odważyła się nawet podnieść głosu w jego obecności. A teraz, od kilku godzin stara się ją złamać, a ta mała lwica mu na to nie pozwala. Ta nienawiść i chłód wylewający się z jej spojrzenia. Nieprawdopodobne pomyślał z uśmiechem. Jednak nie takich jak ona łamał, takim czy też innym sposobem. Każdy bez wyjątku w końcu się poddawał. Zamknął za sobą drzwi i z wyrazem chorej satysfakcji poprowadził brunetkę do krzesła i przypiął do podparć jej drobne ręce. Nawet gdy podszedł do niej z ogromnym, zakrwawionym wiertłem nie dała po sobie poznać, że się boi. Nadal wpatrywała się w niego z nienawiścią, tak ogromną jakiej do tej pory u nikogo nie widział. Chwilę się zastanowił i za pomocą noża rozciął kawałek jej spodni nad kolanem. Przystawił wiertło i spojrzał jej w oczy. Jeżeli się bała to doskonale to ukrywała, jej wzrok pozostał niewzruszony. Przycisnął włącznik.
            Ogromny ból, który przeszył jej ciało nie dało porównać się do niczego co doświadczyła do tej pory. Nawet tortury Bellatrix były mniej bolesne niż to co w tej chwili robił Oliwier. Łzy samowolnie płynęły po jej policzkach. Jednak obiecała sobie, że nie będzie krzyczeć. Miała również nadzieję, że w jej oczach nadal przeważała nienawiść, że ból nie zasłonił pozostałych uczuć. Przygryzła z całej siły wargę, żeby nie krzyknąć. Zamknęła oczy i ból nagle zelżał, otwarła je gwałtownie i zobaczyła, jak Oliwier bierze do ręki coś co wyglądało jak rozżarzony kawałek metalu w kształcie litery O. Zaklęła w duchu, przerażona tym co się zaraz stanie. Tym razem nie wytrzymała, nie mogła.... Z jej gardła wydarł się przeraźliwy krzyk, gdy rozpalony metal dotknął jej skóry .....
            Najciszej jak tylko potrafił przedzierał się przez ciemności jednego z opustoszałych, przeznaczonych do wyburzenia budynków.  Wiedział, że nie zostało mu dużo czasu.  Pozbył sie dwóch dryblasów, którzy pilnowali wejścia, a trzeci, jakiś staruszek, teleportował się na jego widok. Po drodze przez lochy wypuścił Aleksa i Kate, którzy poinformowali go, że udało się im w ostatniej chwili odesłać Anabell świstoklikiem w bezpieczne miejsce zanim dorwał ich Oliwier i że nie ma jej z nimi . Pokazali również drzwi za którymi znajdowali się Webber wraz z Hermioną. Aleks chciał iść z nim, jednak Draco kazał mu uwolnić pozostałych więźniów i czekać u góry na Aurorów, którzy mieli się niedługo zjawić i pokierować ich do lochów. Kiedy znalazł się pod ogromnymi, spróchniałymi drzwiami usłyszał rozdzierający ciszę krzyk kobiety. Nie zastanawiając się nawet przez minutę otworzył drzwi z łoskotem stając oko w oko ze swoim przeznaczeniem. Oliwier wyprostował się gwałtownie i wściekły spojrzał na intruza, który wtargnął do sali i przerwał jego zabawę. Blondyn przeniósł wzrok z Webbera, aby w następnej sekundzie zobaczyć kobietę, na której opuszczoną twarz spłynęła fala brązowych loków. Musiał zachować spokój mimo wściekłości jaka go ogarnęła. Nie mógł pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Wiedział, że wtedy Oliwier mógłby to wykorzystać i uciec. Wtedy koszmar Hermiony trwałby w nieskończoność.
- jakim cudem nas znalazłeś - zapytał zirytowany brunet
- było to prostsze niż Ci się wydaje - prychnął Malfoy
            Oliwier spojrzał na Hermionę, musiał wyprowadzić jakoś Malfoya z równowagi, musi zdobyć przewagę
- zabawna kobieta - szepnął - zdajesz sobie sprawę, że od paru godzin staram się złamać ją wszelakimi sposobami - uśmiechnął się z rozżaleniem - a dopiero teraz po raz pierwszy krzyknęła, a jej oczy wypełnił ból i łzy bezsilności - zaśmiał się - do tej pory patrzyła na mnie wyzywająco z nienawiścią jakiej dotąd nie widziałem - dodał i spojrzał na blondyna, którego twarz nawet nie drgnęła. Nagle złapał za różdżkę i walka miedzy dwójką tak różnych mężczyzn rozpoczęła się. Kilka cennych zaklęć rzuconych przez Malfoya zraniło Webbera, który upadł i schował się za pudłami, leżącymi w kącie sali.
- wyłaź tchórzu - powiedział Draco - idąc w kierunku kartonów, leżących obok wejścia. Kiedy tam dotarł nigdzie nie było Oliviera. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jego plecach gdy usłyszał głos bruneta
- proponuje ci się poddać - blondyn odwrócił się w jego kierunku i zobaczył, że Webber celuje różdżką w ciągle nieprzytomną Hermionę - chyba, że zdążyłeś pożegnać się z byłą żoną - zaśmiał się złowieszczo i spojrzał z triumfem w oczach na blondyna. Wypowiedział po cichu zaklęcie przywracające świadomość. Brunetka gwałtownie otwarła oczy, w których od razu pojawiły się łzy na widok ukochanego. Z niedowierzaniem kiwała głową nad podobieństwem sytuacji tej teraz i tej z domu gdy na jej miejscu był Draco - nie mogłem pozwolić aby przegapiła twoją śmierć, chyba się nie gniewasz - zapytał Webber z błyskiem satysfakcji w oku. Kobieta spojrzała w błękitnoszare tęczówki błagając aby sie nie poddawał.
- kocham Cię - szepnął, a z jego reki wyleciała różdżka. Brunet tylko na to czekał. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie
- sectusempra - śmiercionośne słowo padło z ust Oliviera. Blondyn powoli zamknął oczy, podczas gdy Hermiona szarpała się na krześle próbując się uwolnić krzyknęła.
- nieeeeeeee.............- nagle drzwi otwarły się i wpadła przez nie Miriam i stanęła przed blondynem . Tym samym zaklęcie trafiło prosto w jej pierś. Draco zarejestrował jak kobieta opiera się plecami o jego klatkę i zaczyna się po nim zsuwać, upadł razem z nią na ziemię, widząc szok malujący się na twarzy Oliwiera sięgnął po różdżkę i rzucił śmiertelne zaklęcie na bruneta, który z uśmiechem na ustach opadł martwy na podłogę. Kolejnym zaklęciem uwolnił Hermionę. Uklęknął przy Fawley, która zaczęła się wykrwawiać. Czarnowłosa spojrzała mu w oczy
- Lucjusz miał rację - szepnęła dotykając dłońmi jego twarzy - jesteście jak dwie krople wody - dodała, a jej oczy zamknęły się w momencie gdy podeszła do nich Hermiona. Miriam Fawley umarła ratując życie dziecku swojego ukochanego. Była to miłość, o której nikt nie miał nigdy sie dowiedzieć. 

              Witam i przepraszam za dłuuuugą nieobecność :) Mam nadzieję, że rozdział się podobał :) pozdrawiam i do usłyszenia :)
Theme by Mia