niedziela, 29 listopada 2015

Nadzieja VIII




Witam wszystkich :)
Jak tam Andrzejki :) ? Mam nadzieję, że udane :) Bardzo chciałam podziękować wszystkim za komentarze :) Są dla mnie bezcenne, gdy moja wena gdzieś znika :) Doceniam to, że poświęcacie swój czas, aby dać mi znać co sądzicie o każdym rozdziale :) życzę miłego czytania i mam nadzieję, że spodoba się Wam dzisiejsza część mimo, że brak w niej Dramione :)
pozdrawiam Wasza Dreamer

Ciemny pokój wypełniały kłęby szarego dymu. Wysoka kobieta siedziała w głębokim fotelu obok kominka, paląc srebrną fajkę ozdobioną krukiem tego samego koloru. Jej myśli skupione były wokół wspomnień z dawnych młodzieńczych lat. Gdy była jeszcze naiwną, młodą gąską.
— Jesteś taka piękna — szeptał młodzieniec z długimi, jasnym włosami. Jego stalowoszare tęczówki badały każdy centymetr ciała czarnowłosej kobiety. Delikatnie przesuwał opuszkami palców po jej jedwabistym ciele. — Kocham cię — dodał, zmysłowo całując jej szyję. Powoli schodził co raz niżej pieszcząc ustami rozgrzana skórę.
— Przestań — warknęła — rozpamiętywanie nic ci nie da. — Jednak umysł nie słuchał, podsuwając jej kolejny obraz z przeszłości.
Słoneczny dzień w ogrodzie rezydencji w Cape Code. Po wystawnym obiedzie członkowie dwóch czystokrwistych rodzin usiadły na ratanowych meblach, rozmawiając o przyszłości swoich dzieci.
— Abraxasie, twój syn zmężniał ostatnimi czasy — stwierdziła Farona Fawley.
— To samo tyczy się waszego syna. Zapewne razem z Hectorem wybierają się na te tajemne wyprawy? — zapytał blondyn. — Ile młodszy jest od naszego Lucjusza?
— Jakieś cztery lata — odparł czarnowłosy. — I dwa od naszej Miriam. — Uśmiechnął się, spoglądając na młodych siedzących pod drzewem. — Ich małżeństwo będzie doskonałe — dodał zadowolony.
— Zgadzam się z tobą — przytaknął Malfoy. — A ile przyniesie nam wszystkim korzyści i jak rozszerzy nasze wpływy w Ministerstwie!
Tak, Malfoyom zawsze chodziło o prestiż, koneksje i idące za tym wszystkim pieniądze. Nigdy nie obchodziły ich uczucia innych. Po trupach do celu, jak to mówili.
            Kobieta gwałtownie wstała i ruszyła do przeciwległej strony pokoju, w której znajdował się barek. Otwarła go i wyciągnęła karafkę ze stuletnią whiskey. Szklanka, którą napełniła alkoholem, odkryła swój mroczny kształt czaszki wycięty w wewnętrznej stronie szkła.
Oparła obie ręce o biurko, a przed jej oczami pojawił się kolejny niechciany obraz.
Mała dziewczynka, około czteroletnia, siedziała zapłakana na drewnianej huśtawce zwisającej z drzewa. Jedna po drugiej łzy skapywały po jej bladej cerze. Nie zauważyła, gdy obok niej stanął sześcioletni blondynek.
— Miri, co się stało? — zapytał, kucając przed nią.
— Rodzice znowu się pokłócili.
Chłopczyk podał jej swoją chusteczkę z wyhaftowanymi inicjałami L.M.. Dziewczynka nie musiała nic więcej mówić. Wszyscy wiedzieli, że Fawleyowie to małżeństwo z charakterem. Latająca zastawa nie była niczym dziwnym, podczas kłótni padały niewybredne epitety, a biedne dzieci często były świadkami tych awantur.
— Miri. — Chłopczyk spojrzał głęboko w oczy czarnowłosej. — Obiecuję cię stąd zabrać, gdy zostaniesz moją żoną. W naszym domu nie będzie kłótni. Będziemy szczęśliwi.
Dziewczynka wtuliła się w ramiona małego blondynka, wierząc w każde jego słowo.
— Parszywy kłamca — syknęła kobieta i cisnęła szklankę w płomienie w kominku. Poczuła, że w jej oczach zaczynają pojawiać się łzy. — O nie, głupia, obiecałaś sobie, że już nie wylejesz ani jednej! — Wzięła kilka głębszych wdechów, a w jej głowie pojawiło się kolejne wspomnienie.
— Ojcze, dlaczego mi to robisz?! — krzyczała jedenastoletnia dziewczynka. — Wszyscy moi znajomi idą do Hogwartu! Nie chcę się uczyć w Beauxbatons!
— Wszystkie kobiety w rodzinie twojej matki uczęszczały do szkoły we Francji i ty również będziesz, czy tego chcesz, czy nie — powiedział i zaczął czytać papiery leżące na biurku, dając tym samym córce do zrozumienia, że nie zmieni zdania, a rozmowa jest zakończona.
Wściekła i rozżalona wybiegła z letniej rezydencji i udała się zapłakana na plażę. Wiatr targał jej długie włosy, gdy usiadła na piasku, podkurczając nogi i obejmując je ramionami. Po zaróżowionych policzkach spływały słone łzy. W takiej pozycji, kilka godzin później, znalazł ją Lucjusz. Usiadł obok niej i objął ramieniem. Dziewczynka wtuliła się w niego i rozpłakała na dobre. Blondyn siedział jedynie, nic nie mówiąc i pozwalając się jej wypłakać. Oparł swoją głowę o jej, a jego długie, blond włosy opadły im na twarz, łaskocząc dziewczynę. Po chwili milczenia zapytała:
— Już wiesz, prawda? — Blondyn przytaknął ze smutnym uśmiechem. - I co teraz zrobimy? — dodała, starając się powstrzymać kolejne łzy.
— Nie mamy zbyt wielkiego wyboru — odpowiedział.
— Mogę uciec z domu do końca wakacji, a we wrześniu pójdę do Hogwartu, Dumbledore na pewno mnie przyjmie. — Spojrzała głęboko w oczy trzynastolatka.
— Wiesz, że to niemożliwe — powiedział. — Nie martw się. — Przytulił ją mocno. — Będziemy się widywać w święta i wakacje, będę do ciebie pisać, a ty do mnie. — Popatrzył w czarne smutne oczy i dodał — Zawsze będę cię kochać bez względu na wszystko...
— Przeklęta naiwność — warknęła kobieta.
Co prawda dotrzymał prawie wszystkich obietnic, oprócz jednej - przestał ją kochać, kiedy poznał Narcyzę. Wszystko skończyło się w wakacje, gdy miała szesnaście lat.
Pogoda chyba współgrała z jej nastrojem — z nieba spadały ogromne krople, mocząc jej czarne włosy. Naprzeciwko niej stał blondyn z rękami w kieszeni. Jego szare oczy wyrażały smutek i żal.
— Nic nie mogę zrobić, to decyzja rodziców — szeptał. — Muszę być posłuszny. — Kopnął leżący na ziemi kamień.
Dziewczyna stała nieruchomo, pozwalając, aby deszcz zmoczył jej błękitną sukienkę.
— Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? Miałeś tyle okazji, by mi o tym napisać, przygotować mnie na to. — Starała się nie wybuchnąć płaczem.
— Myślałem, że lepiej będzie, gdy powiem ci o tym prosto w oczy.
Miriam patrzyła na niego tępo, zastanawiając się, co się właściwie działo. Przecież mieli wziąć ślub za kilka lat. Przyjaźnili się od dziecka, kochali. A może to tylko ona kochała?
— Kochasz ją? — zapytała, patrząc w szare oczy blondyna.
— Oczywiście, że nie! — krzyknął. — Kocham ciebie! — Chciał do niej podejść i ją przytulić, jednak mu na to nie pozwoliła.
— Kłamiesz — syknęła. — Widziałam ją. — Zamknęła oczy. — Jest dużo ładniejsza ode mnie, wygląda jak wila — szepnęła. — Jak mogłeś mi to zrobić? Oszukałeś mnie! — krzyknęła i odwróciła się, biegiem opuszczając załamanego blondyna.
Miriam usiadła z powrotem w fotelu obok kominka i zasępiła się. Te wspomnienia bolały, jednak te ,które schowała daleko w głębinach umysłu, kryły prawdziwy ból. Obiecała sobie, że nigdy do nich nie wróci. Nie po jego śmierci.
Stara, drewniana opuszczona chata. Po środku ogromnego zrujnowanego salonu stały dwie postacie. Wysoka kobieta ubrana w czarny płaszcz z kapturem, który skrywał w cieniu jej twarz oraz mężczyzna w ciemnej pelerynie, na którą opadały pasma mokrych, blond włosów. Za oknem panowała zawierucha zwiastująca nadchodzącą katastrofę.
— Wysłuchaj mnie — mówił zdenerwowany. - Ja już tak dłużej nie mogę.
Dziewczyna opuściła kaptur, ukazując swoje długie, lśniące, czarne włosy i twarz z delikatnym makijażem.
— To już mnie nie dotyczy — warknęła. — Sam rozwiązuj swoje problemy. — Odwróciła się z zamiarem opuszczenia swojego towarzysza, jednak on podszedł do niej w kilku krokach i złapał za rękę. Czarnowłosa spojrzała w jego szare oczy z irytacją.
— Właśnie to próbuję ci wytłumaczyć —  szepnął niepewny.
— Jak śmiesz? — syknęła. — Jak możesz być tak bezczelny? — Dodała, patrząc mu w oczy. — Po tym wszystkim, co przez ciebie przeszłam… — Zrobiła krok do przodu, dźgając Lucjusza czerwonym paznokciem w klatkę piersiową. — Po trzech latach milczenia, wysyłasz mi sowę z wiadomością, że chcesz się spotkać, na dodatek w tym miejscu – warknęła, okręcając się wokół własnej osi z rozłożonymi rękoma. Wspomnienia z tamtej nocy odżyły w niej w momencie przekroczenia progu tego domu. To był jej pierwszy raz. Lucjusz zadbał o wszystko, czuła się wtedy taka szczęśliwa i wszystko po to, by rok później zostać sama. — Dlaczego mi to robisz? Chcę o tym zapomnieć — syknęła, cofając się o krok.
— Wiem, że masz o mnie najgorsze zdanie, ale nie mogłem postąpić wtedy inaczej, wiesz jak ogromny wpływ miał na mnie ojciec. — Westchnął. — Przez cały ten czas usiłowałem o tobie zapomnieć, ale nie potrafię tego zrobić. — Podszedł do kobiety i złapał ją za ręce. — Kocham cię — szepnął, patrząc głęboko w czarne oczy kobiety.
- Nie wierzę ci — warknęła. — Już raz dałam ci się nabrać, nigdy więcej. — Chciała wyrwać dłonie z jego uścisku, ale nie pozwolił jej na to. — Puszczaj — syknęła.
— Nie — odpowiedział. — Nie wypuszczę cię po raz drugi. Myślisz, że nie buntowałem się ojcu przed jego decyzją o całym moim życiu? — warknął. — Myślisz, że mnie słuchał? Miał gdzieś moje zdanie i to, co ja chcę — westchnął, ściszając głos. — Musisz wiedzieć, że nie kłamię, znasz mnie już tak długo. — Popatrzył na nią z nadzieją. — Miri...
Czarnowłosa spojrzała w szare tęczówki, które nadal tak kochała, mimo wszystko, mimo czasu, który upłynął. Zobaczyła w nich smutek, żal, miłość i determinację. Nie kłamał. Naprawdę ją kochał. Delikatny, nieśmiały uśmiech rozświetlił twarz kobiety.
— Co chcesz teraz zrobić? — zapytała, a oczy blondyna zaiskrzyły radośnie.
— Uciekniemy — powiedział pewnie Lucjusz. — Jutro, tutaj, o tej samej porze — dodał i przybliżył swoją twarz do twarzy kobiety, spojrzał w jej oczy, a gdy zobaczył figlarne iskierki, które tak uwielbiał, musnął delikatnie usta Miriam, która odpowiedziała niepewnie na ten pocałunek. Początkowo subtelna, powolna pieszczota przemieniła się w dziką pasję połączoną z tęsknotą, która sprawiła, że po chwili na podłodze wylądowały płaszcz i peleryna, a dwa spragnione siebie ciała zatańczyły razem w tańcu namiętności. Miłość odżyła, napełniając serca nadzieją.
Samotna łza spłynęła po policzku kobiety. Wstała i nalała sobie kolejną szklankę bursztynowego płynu. Zamykając oczy, delektowała się jego smakiem, który przynajmniej na chwilę koił jej ból. Jej wzrok mimowolnie spoczął na przepięknej czerwonej róży, która stała w szklanym wazonie na stoliku obok wejścia. Smutny uśmiech zagościł na jej ustach.
Nie wiedziała, ile czasu czekała na Lucjusza następnego dnia. Godzinę, pięć, cały dzień? Gdy kolejnego dnia wstało słońce, zrozumiała, że blondyn się nie pojawi. Powoli podniosła się z poniszczonej podłogi i wtedy ją zobaczyła. Czerwoną różę, która lewitowała w powietrzu. Do jej łodygi przytwierdzona była karteczka. Kobieta podeszła niepewnym krokiem do kwiatka i sięgnęła po biały papier, który otworzył się pod wpływem jej dotyku. Mimowolny, smutny uśmiech pojawił się na jej czerwonych ustach, gdy usłyszała znajomy głos.
— Tyle przed nami lat... Samotnych lat... Jedna dusza... Dwa ciała… Na zawsze połączone... Nie teraz... Nie jutro... Ale w wieczności splecione...
Kilka samotnych łez spadło na zakurzoną podłogę. Zrozumiała. Nie pozwolili mu odejść.
Jakże byli naiwni myśląc, że Abraxas pozwoli im być razem. Opuszkami palców dotknęła krwistych płatków kwiatu.
Następnego dnia przeczytała, że wioska, w której znajdowała się stara chata, została kompletnie zniszczona przez burzę, która panowała nad nią od kilku dni. Natomiast w świecie czarodziei powstała plotka jakoby Miriam w szale zazdrości wywołanej zaręczynami Lucjusza i Narcyzy zrównała wioskę z ziemią. Przecież gdyby to była prawda, Wizengamot zesłałby ją do Azkabanu, a tak się nie stało. Pokiwała głową z roztargnieniem i zamknęła oczy, pozwalając kolejnemu wspomnieniu zalać swój umysł.
Siedziała na ławce w ogrodzie, czytając Proroka Codziennego. Jej uwagę przykuł artykuł na drugiej stronie, który głosił:


Lucjusz oraz Narcyza Malfoyowie
z największą przyjemnością informują
o przyjściu na świat swojego pierworodnego syna,
któremu nadali imiona Dracon Lucjusz.
Pani Malfoy czuje się dobrze i już za kilka
dni wraz nowym członkiem rodziny weźmie
udział w sesji, specjalnie dla
naszego tygodnika...


Dalej już nie czytała, w jej żołądku pojawiła się ogromna gula. To imię. Usłyszała szelest skrzydeł, a gdy uniosła głowę ujrzała ogromną, czarną sowę. Doskonale wiedziała do kogo ona należała. Delikatnie odwiązała list i przywołała skrzata, któremu kazała nakarmić i napoić sowę. Korespondencja zapieczętowana była jego herbem rodowym. Chwilę wahała się czy w ogóle ją otwierać, jednak ciekawość wygrała.

Droga Miri,
Wiem, że nie spodziewałaś się tego listu, jednak wolę, abyś usłyszała to ode mnie, a nie przeczytała w jakimś szmatławcu. Dnia 5 czerwca 1980 roku urodził się Dracon Lucjusz Malfoy, mój pierworodny syn. Na pewno zauważyłaś, że nosi imię, które wspólnie kiedyś wybraliśmy dla naszego dziecka. Nie wiesz nawet, jak bardzo chciałbym, byś to Ty była jego matką. Podejrzewam, że nienawidzisz mnie z całego serca, pamiętaj jednak, że ja zawszę będę Cię kochał, bez względu na wszystko. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz w stanie mi wybaczyć.
Na zawsze Twój
L. M.
— Co za brednie! — warknęła, pociągając spory łyk alkoholu. — Gdyby mnie kochał, nigdy by mnie nie zostawił. Rozgoryczona spojrzała jeszcze raz na różę. Kiedyś zastanawiała się, jakim cudem kwiat nie wiądł, do dnia, gdy spotkała go ponownie.
Spóźniona Miriam biegła w stronę Ministerstwa Magii. Dzisiaj miała odbyć się rozprawa jej młodszego brata za śmierciożerstwo. Prosiła, groziła, nawet płakała, jednak on jej nie słuchał, gdy próbowała odwieść go od służby Czarnemu Panu. Powtarzała, że ta nienawiść go zniszczy, że Voldemort dba tylko o siebie. Teraz nie mogła mu już pomóc. Dopuścił się tylu zbrodni podczas tej przeklętej służby, że nawet Potter by mu nie pomógł. Z resztą Fabian nie chciał pomocy. Nadal uważał, że to, co robił było słuszne.
Kiedy dobiegła pod salę, jej serce stanęło na kilka sekund, tylko po to, aby za chwilę puścić się szaleńczym tempem. Na ławce  obok drzwi siedział ubrany na czarno Lucjusz. Jego platynowe włosy opadały mu kaskadą na plecy. Stalowoszare tęczówki uważnie przyglądały się przybyłej. Przez moment zobaczyła w nich radość, która równie szybko zniknęła. Kiwnął jej lekko głową, na co ona jedynie pokiwała swoją w roztargnieniu i usiadła na pustej ławce.
Okazało się, że rozprawę przesunięto o godzinę. Po chwili usłyszała stukot butów. Gdy podniosła wzrok, zauważyła, jak blondyn kiwa głową, sygnalizując tym, by poszła za nim. Odczekała kilka sekund, sprawdziła, czy Narcyza się nie patrzy i ruszyła powolnym krokiem w kierunku korytarza, za którym zniknął mężczyzna.
Zauważyła, jak wchodził do jakiegoś pomieszczenia. Gdy otwarła drzwi, blondyn naparł na nią swoim ciałem i namiętnie pocałował. Trwało to zaledwie chwilę, jednak wystarczyło, aby pobudzić jej ciało, które od tak dawna nie było zaspokojone. Rozbiegane czarne oczy natrafiły na stalowoszare oczy Lucjusza, który uśmiechał się figlarnie. Tak bardzo za nim tęskniła, że nawet nie myślała, co robiła, zdejmując z niego koszulę. Pozwoliła jego dłoniom błądzić po jej rozgrzanym ciele. Lucjusz całował ją z taką pasją, jak za dawnych lat, gdy byli jeszcze nastolatkami. Jego gorący oddech na jej szyi powodował przyjemne ciarki na całym ciele. Delikatnie, niby przez przypadek, przygryzł płatek jej ucha, stopniowo schodząc ustami co raz niżej. Po minucie jej biała, elegancka bluzka wraz z biustonoszem leżały na ziemi obok drzwi. Mężczyzna zabrał się za rozpinanie jej spódnicy, a ona pomogła pozbyć się jego spodni. Blondyn uniósł ją i skierował się w stronę biurka, z którego zwalił stertę papierów. Od tak dawna tego pragnęła, że nawet nie pomyślała o tym, jak bardzo będzie tego żałować później. Zaraz oboje stali się jednością. Ich zbliżenie było namiętne, pełne pasji i tęsknoty. Chwilę później oboje zapinali guziki koszul. Czekała ich długa rozmowa, a nie mieli zbyt wiele czasu.
— To nie może się więcej powtórzyć — powiedziała drżącym głosem.
— Nie podobało ci się? — zapytał rozbawiony blondyn.
— Nie o to chodzi. Masz żonę, syna, ja źle się z tym czuję — stwierdziła, poprawiając swoje lśniące włosy.
Mężczyzna westchnął, doskonale rozumiejąc, co kobieta miała na myśli.
— Nie widzieliśmy się tyle lat. — Podszedł i przytulił ją do siebie. — Chciałbym wiedzieć, co u ciebie słychać.
Kobieta zaśmiała się ironicznie i wyplątała się z jego uścisku.
— Żarty sobie robisz? — zapytała gniewnie. — Dziś jest przesłuchanie mojego brata, gdybyś nie pamiętał — dodała i spojrzała na niego — A ty z twoją wielmożną małżonką zeznajecie przeciwko niemu.
— Wiesz, że nie mogę inaczej — powiedział, patrząc jej w oczy.
— Ach, oczywiście, ty NIGDY nie możesz inaczej — prychnęła. — Zawsze musisz robić to, czego od ciebie oczekują. — Odwróciła się i chciała wyjść, jednak on złapał ją za rękę. — Znowu to samo. Tym razem mnie nie przekonasz — stwierdziła.
— Nie będę próbował — powiedział smutno. — Już dość krzywdy ci wyrządziłem — dodał i na chwilę zamilknął, przyglądając się jej uważnie. — Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego róża, którą dałem ci przed laty, nie więdnie?
Kobieta zamrugała kilkakrotnie powiekami.
— Dlaczego? — szepnęła.
— Nie zwiędnie tak długo, jak długo będę cię kochał, czy żywy, czy martwy — powiedział z delikatnym uśmiechem, zbliżając się do niej.
— To nic nie zmienia — stwierdziła. — Nie możemy cofnąć czasu ani twoich decyzji, zostawiłeś mnie wtedy i nawet nie próbowałeś negować plotek o tym, że zniszczyłam w furii jakąś wioskę — powiedziała, kręcąc głową. Blondyn złapał ją za podbródek, zmuszając, aby popatrzyła na niego.
— Na słowo mi nie uwierzysz, dlatego masz to — powiedział i za pomocą różdżki wyciągnął z głowy swoje wspomnienie tamtego dnia i kilku następnych. Wziął małą fiolkę leżącą koło biurka i zamknął w niej białą mgiełkę. — Temu będziesz musiała uwierzyć. — Podał jej szklany pojemniczek i ostatni raz pocałował w usta. Jeszcze raz spojrzał w jej czarne oczy i opuścił pomieszczenie.
Kobieta wstała, kierując się do barku, z którego wyjęła fiolkę z białym płynem. Rozmowa, jaką odbył Lucjusz z Abraxasem tamtego dnia, nie należała do przyjemnych. Teraz rozumiała, dlaczego nie mogli być razem. Wybaczyła mu wszystko i od tamtej pory spotykali się potajemnie w domku w górach, który należał do jej babki. Tam tez widziała go dzień przed jego śmiercią, gdy obiecywał jej, że wróci niedługo i znowu się spotkają. Rodzina zawsze była dla niego najważniejsza. Szczególnie wtedy, gdy pogodził się z synem. Przez to tak bardzo ich nienawidziła. Narcyza była wyniosła, zawsze patrząca z góry na wszystkich i wszystko. Może i była dobrą matką i osobą, udzielała się w wielu fundacjach charytatywnych. Miriam doskonale też wiedziała, przez jakie piekło musiała przejść, podczas gdy jej mąż służył Voldemortowi, który wybrał sobie ich dwór jako swoją siedzibę. Jednak nic nie mogła poradzić na to, że po prostu jej nie cierpiała. Podczas gdy czarnowłosa miała tylko kilka skradzionych chwil z Lucjuszem, Narcyza miała z nim całe życie i dziedzica, który wdał się całkowicie w matkę i na nic nie zdało się przekonywania Lucjusza, że są oni jak dwie krople wody. Ona widziała w nim syna Narcyzy, która odebrała jej dwie najważniejsze osoby w życiu. Lucjusza i Fabiana. Teraz Miriam będzie miała okazję zemścić się za wszystkie swoje krzywdy na tym parszywym młodym Malfoy’u. Czekała na to tyle lat i wreszcie, po tak długim czasie, miała doskonała okazję, aby spełnić swoje plany. Młody Malfoy będzie cierpiał, a najlepszym sposobem na jego ból jest cierpienie jego młodej pięknej żony.
— Strzeż się, Hermiono Malfoy, nadchodzi kres twojego szczęśliwego życia. — Uśmiechnęła się ironicznie i opróżniła szklankę z whisky.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział, mimo że nie było w nim Dramione. Świetnie zastosowane retrospekcje i napisane opisy - po prostu bomba! Wątek Lucjusza i Miriam cudowny, bardzo smutny, ale i zachęcający do dalszego czytania ;)
    Na przestrzeni rozdziałów widać, jak się rozwijasz i mam nadzieję, że i kolejne części będą jeszcze świetniejsze od poprzednich :*
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuużo weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozwijasz się, dziewczyno, rozwijasz! :D
    Nie będę się rozpisywać, bo czas mnie goni, ale ogółem rozdział mi się podobał. ;)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Supeer, chociaż żałuję że nie było tu nic z Dramione. Retrospekcje-strzal w 100000 naprawdę super! Czekam na dalszy rozwój ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie że objaśniłaś cała historię i pokazałaś tak dokładnie wspomnienia. Bardzo interesująca historia :) Przyznam że nie tego się spodziewałam. No ale czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie że objaśniłaś cała historię i pokazałaś tak dokładnie wspomnienia. Bardzo interesująca historia :) Przyznam że nie tego się spodziewałam. No ale czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Theme by Mia