Witam wszystkich
:)
Jak tam Andrzejki
:) ? Mam nadzieję, że udane :) Bardzo chciałam podziękować wszystkim za
komentarze :) Są dla mnie bezcenne, gdy moja wena gdzieś znika :) Doceniam to,
że poświęcacie swój czas, aby dać mi znać co sądzicie o każdym rozdziale :)
życzę miłego czytania i mam nadzieję, że spodoba się Wam dzisiejsza część mimo, że brak w niej Dramione :)
pozdrawiam Wasza
Dreamer
Ciemny pokój wypełniały kłęby
szarego dymu. Wysoka kobieta siedziała w głębokim fotelu obok kominka, paląc srebrną
fajkę ozdobioną krukiem tego samego koloru. Jej myśli skupione były wokół
wspomnień z dawnych młodzieńczych lat. Gdy była jeszcze naiwną, młodą gąską.
—
Jesteś taka piękna — szeptał młodzieniec z długimi, jasnym włosami. Jego
stalowoszare tęczówki badały każdy centymetr ciała czarnowłosej kobiety.
Delikatnie przesuwał opuszkami palców po jej jedwabistym ciele. — Kocham cię — dodał,
zmysłowo całując jej szyję. Powoli schodził co raz niżej pieszcząc ustami
rozgrzana skórę.
— Przestań — warknęła —
rozpamiętywanie nic ci nie da. — Jednak umysł nie słuchał, podsuwając jej
kolejny obraz z przeszłości.
Słoneczny
dzień w ogrodzie rezydencji w Cape Code. Po wystawnym obiedzie członkowie dwóch
czystokrwistych rodzin usiadły na ratanowych meblach, rozmawiając o przyszłości
swoich dzieci.