Wyszli z rezydencji i teleportowali się do jej starego
domu. Nic się tu nie zmieniło. Brunet odprowadził ją do sypialni i zamknął
drzwi na klucz. Stanęła po środku
pokoju, a łzy spływały po jej policzkach jedna po drugiej. Nie hamowała ich.
Cały świat przestał dla niej istnieć. Upadła na kolana zanosząc się głośnym
płaczem, nie obchodziło ją czy Olivier słyszy. Nic ją już nie obchodziło. Od
jutra miała stać się znowu własnością bruneta. Grzeczną i posłuszną żoną, która
idealnie wygląda na każdej uroczystości, która siedzi w domu i przygotowuje
posiłki, która z wyczekiwaniem czeka na powrót męża, która w zaciszu czterech
kątów jest prywatnym workiem treningowym, służącym do poprawy humoru .
Zdecydowanie jej świat się skończył. Znowu stała się jego piękną idealną żoną.
Rano
usłyszała dźwięk otwieranego zamka. W drzwiach stanął wysoki czarnowłosy
mężczyzna z blizną na twarzy. W prawej ręce jakieś dokumenty. Podszedł do
toaletki i położył na niej papiery. Brunetka wstała i spojrzała na napis
znajdujący się na pierwszej stronie. Unieważnienie małżeństwa.